Żużel. Hit w pigułce. Sparta znów sprowadzona na ziemię. Fogo Unia Leszno koszmarem wrocławian

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki i Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki i Tai Woffinden
zdjęcie autora artykułu

Inny dzień, ta sama historia - tak można podsumować starcie Fogo Unii Leszno z Betard Spartą Wrocław (53:37). Dolnoślązacy po raz kolejny w ostatnim okresie dostali na stadionie im. Alfreda Smoczyka srogie lanie i mają nad czym myśleć.

KOMENTARZ. To już robi się nudne. Niby to było starcie mistrza z wicemistrzem Polski, niby na torze działo się sporo i wynik nie oddaje do końca przebiegu meczu, to jednak Fogo Unia Leszno w żadnym momencie nie musiała się bać o utratę punktów w potyczce z Betard Spartą Wrocław. Nie mieliśmy wprawdzie takiego pogromu, jaki zobaczyliśmy chociażby w jesiennym finale PGE Ekstraligi, ale meczu na styku też nie było.

Czego by wrocławianie nie robili, jakiego toru nie przygotowaliby leszczynianie, to ostatnio potyczki na stadionie im. Alfreda Smoczyka mają identyczny przebieg. Najlepiej to podsumowują pomeczowe słowa Macieja Janowskiego. - Czemu tak ciężko nam się jeździ w Lesznie? Dobre pytanie. Przemilczę to - odpowiadał kapitan Betard Sparty w Eleven Sports.

BOHATER. Janusz Kołodziej. Jesienią ubiegłego roku napisałem, że zepsuł finał PGE Ekstraligi, bo był poza zasięgiem wrocławian i jeśli Betard Sparta marzy o tytule, to powinna ściągnąć wychowanka tarnowskiej Unii do siebie. W poniedziałkowy wieczór doświadczony żużlowiec pokazał, że te słowa są aktualne.

ZOBACZ WIDEO Madsen woził Przedpełskiego po płotach. Niektórzy nie są stworzeni do jazdy parą ze sobą

Kołodziej był katem wrocławian. W czterech startach zgromadził 12 punktów i pewnie zdobyłby pełny komplet 15 "oczek", gdyby nie decyzja o odstąpieniu wyścigu Dominikowi Kuberze w ostatniej odsłonie dnia. Kołodziejowi ewidentnie leży leszczyński tor (albo rywal w postaci Betard Sparty), bo świetnym występem zrehabilitował się za nieco gorszy występ w Gorzowie przed tygodniem, gdzie zdobył 6 punktów i bonus.

KONTROWERSJA. Sytuacja z biegu trzeciego, w którym Piotr Pawlicki wywiózł w bandę Brady'ego Kurtza. Kapitan Fogo Unii tak bardzo wziął sobie za cel blokowanie zawodników znajdujących się za jego plecami, że nie wziął pod uwagę, że może się za nim znajdować nie Maksym Drabik, a kolega z zespołu.

Pawlicki po wyścigu twierdził, że kompletnie nie miał pojęcia, że to Kurtz jedzie tuż obok niego. Cóż, może czas na lusterka w motocyklach żużlowych? Kibice, jak i Australijczyk, najpewniej wybaczą swojemu idolowi ten manewr.

AKCJA MECZU. A właściwie dwie akcje. Brawa należą się na pewno Maksymowi Drabikowi za udaną pogoń w biegu numer trzy. Najpierw 22-latek musiał się ratować przed upadkiem, przez co z drugiej pozycji spadł na ostatnią. Drabik nie dał jednak za wygraną, bo na dystansie wyprzedził Kurtza i zdobył cenny punkt. Nie ulega jednak wątpliwości, że pomógł mu w tym manewr Pawlickiego, który przyblokował kolegę z drużyny.

Piotr Pawlicki był też zamieszany w to, co działo się w ósmej odsłonie dnia. Po udanym starcie przewodził stawce i wydawało się, że w takich okolicznościach można mu wpisywać "trójkę" do programu. Nic bardziej mylnego. Najpierw po świetnym ataku uporał się z nim Maciej Janowski, a potem Tai Woffinden.

CYTAT. - Usłyszałem, że startów lotnych od tego sezonu się nie powtarza - powiedział po meczu Janowski, odnosząc się do tego, że kilkukrotnie gospodarze idealnie wstrzelili się w moment startowy. Goście byli zaskoczeni tym, że w takich sytuacjach sędzia nie przerwał biegu i nie powtórzył procedury startowej.

LICZBA - 0. Tyle punktów łącznie zdobyli Daniel Bewley i Max Fricke. Póki rybnicki zaciąg, bo Brytyjczyk i Australijczyk przybyli do Wrocławia właśnie z Górnego Śląska, nie zacznie punktować na solidnym poziomie, dopóty wrocławianie nie będą mieć szans w starciach z Fogo Unią Leszno.

Czytaj także: Kibice Motoru Lublin złamali wszelkie reguły Transfer Jarosława Hampela zaczyna się spłacać

Źródło artykułu: