Unia Tarnów od lat funkcjonuje tak, że dostaje gigantyczne środki z Grupy Azoty. Pozostali sponsorzy dają niewiele, a ubiegłoroczne wpływy z biletów można oszacować na poziomie miliona złotych. Na biletach Unia w tym roku straci, jak każdy (na razie nie ma mowy o jeździe z kibicami), ale nikt inny nie ma takiego głównego sponsora, jak Unia.
Przed sezonem 2019 Unia podpisała z Grupą Azoty 2-letnią umowę, która według posiadanych przez nas informacji zagwarantowała klubowi dwa przelewy na 3,5 miliona złotych (jeden przed rokiem, drugi w tym). Na ten sezon, na razie, Unia nie dostała ani grosza, ale wystarczy, że rząd oraz minister sportu zaakceptują plan odnośnie startu eWinner 1. Ligi, i wielkie środki zostaną przelane na konto Unii.
Próbowaliśmy nasze informacje potwierdzić u rzecznika prasowego GA i prezesa klubu Łukasza Sadego, ale obaj zbyli nasze pytania milczeniem. Trudno jednak przypuszczać, by koncern chciał zrezygnować ze wspierania Unii. Raz, że już wcześniej pojawiały się doniesienia, iż spółki skarbu państwa mające ważne umowy na wspieranie klubów poprzez reklamę, nie będą się wycofywać ani zmniejszać wsparcia. Dwa, że wyniki finansowe Grupy za pierwszy kwartał są bardzo dobre. Firma jest na plusie.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Teraz taki Wiktor Kułakow, który zamienił Unię na eWinner Apatora Toruń, może sobie pluć w brodę, bo czekają go trudne negocjacje z nowym pracodawcą, a w Tarnowie, w ramach renegocjacji, obcięli zawodnikom zaledwie 15 procent. Apator nie ma jednak sponsora, który daje 3,5 miliona rocznie. A jeśli jeszcze w Toruniu nie odbędzie się Grand Prix, to klub straci około 2 milionów zysków z tej imprezy, które zwykle zasilały budżet.
Pewnym minusem w Unii jest to, że dodatki sponsorskie dla zawodników nie są płacone na czas. Nicki Pedersen po odejściu z klubu miał zostać rozliczony dopiero w maju następnego roku, obecnie żużlowcy też czekają na kasę, ale finalnie wszystko jest płacone. Teraz łączna suma zaległości wynosi wedle naszych rachub około pół miliona. Wystarczy jednak, że pójdzie pierwsza transza z GA i długu nie będzie. Prezes Sady renegocjując kontrakty, z pewnością obciął wszystko tak, by na kupce z kasą od sponsora zostało mu tyle, ile trzeba na pokrycie zaległości.
Dodajmy, iż brak kibiców na trybunach, może paradoksalnie dać Grupie Azoty lepszą reklamę niż dotychczas. W ramach umowy z telewizją kluby będą mogły wyeksponować banery sponsorów na trybunach. Unia ma w zasadzie jednego, ale za to bardzo poważnego partnera finansowego, więc logo GA z pewnością nie umknie telewidzom. A nic nam nie wiadomo o tym, by umowa między Unią i spółką zakładała, że na trybunach muszą być kibice.
Trochę tylko szkoda, że ten bogaty klub z Tarnowa nie ma szans na awans. Wszystko z powodu stadionu, który nie spełnia wymogów licencji. Już raz, w sezonie 2018, Unia dostała warunkową zgodę na starty w PGE Ekstralidze. Drugi raz taki numer jednak nie przejdzie. Chyba, że coś w kwestii modernizacji obiektu ruszy.
Czytaj także:
Wodzirej Sparty wierzy, że w lipcu wróci do pracy
Homofobiczna wlepka kibiców Stali