Koronawirus. Była prezes klubu z Rzeszowa pomaga służbie zdrowia. Produkuje materiały do masek i fartuchów ochronnych

- Nie zważając na zyski chcemy włączyć się w łańcuszek pomagający służbie zdrowia. Co rusz widzimy osoby szyjące maseczki na własną rękę. To nie powinno tak wyglądać - mówi niegdyś właścicielka klubu żużlowego z Rzeszowa Marta Półtorak.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Okrojone składy, być może jazda bez obcokrajowców, ligi bez spadków i awansów. Podobają się pani takie pomysły na ratowanie sezonu w PGE Ekstralidze?[/b]

Marta Półtorak, była prezes klubu z Rzeszowa: Uchroni nas tylko spokój. Na pewno nie szukałabym rozwiązań siłowych. Zamrożenie ligi, brak awansów i degradacji odrzucam. To jest sedno sportowej rywalizacji i nie ma o czym gadać. Kibic chce wiedzieć, że jego drużyna ściga się o coś, a nie startuje dla zabawy. Na razie działamy po omacku, nie wiemy, kiedy pandemia ustąpi. Scenariusze układać można różne, a potem okaże się, że i tak wszystko pójdzie do kosza.

To może nie kombinujmy, zróbmy lokaut i zawieśmy rozgrywki na sezon?

Nie jestem zwolenniczką startu lig za wszelką cenę, ale już wiadomo, że powrót po roku będzie trudny. Jeśli jednak mielibyśmy stosować chwilowe półśrodki, lepiej odpuścić, dać sobie czas na złapanie oddechu, policzyć jeszcze raz budżety i naładować akumulatory. Jeśli udałoby się np. wyjechać we wakacje można spróbować zacząć sezon i jeżeli brakłoby nam pogody lub terminarza dokończyć go w 2021 roku. Jechać systemem jesień-wiosna. Wspomniałam przy pierwszym pytaniu, na razie wróżymy z fusów, nie wiemy, kiedy pandemia odpuści. Snuć piękne plany jest wybitnie łatwo, a życie i tak nas najczęściej sprowadza na ziemię.

Adam Krużyński mówi, żeby poczekać dwa-trzy miesiące i wtedy zrobić w klubach inwentaryzację. Już słychać głosy, że kilka ośrodków może stanąć na skraju bankructwa. Nie ma pewności, że zachowany dotychczasową liczebność na wszystkich szczeblach. Najbardziej zagrożona jest przyszłość tych drugoligowych.

To mnie w ogóle nie dziwi. Kłopot jest szerszy i wykracza poza sportowe ramy. Zupełnie nie wiemy, jak będzie wyglądało nasze życie, gospodarka. Dopiero gdy odzyskamy jako taką równowagę, będziemy mogli powoli wdrażać warianty, które pozwolą nam tę dyscyplinę postawić na nogi. Boje się jednak, że nie będzie właściwych rozwiązań, a jedynie wybór pomiędzy mniejszym i większym złem. Już płyną sygnały, że w związku z krachem ekonomicznym miejsca pracy straci około milion ludzi. Wydaje mi się, że to dość optymistyczna wersja. Spoglądamy w stronę innych krajów, przez co ciągle przechodzą Chiny.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram

Sądzi pani, że gdyby doszło do sezonowego zawieszenia ligi, za rok czeka nas nowy początek, każdy będzie miał czystą kartę?

Będziemy zaczynać nowy rozdział w żużlu. Historia będzie się pisała na naszych oczach. Zakładając tę opcję niewykluczone, że czeka nas tworzenie składów od nowa. Obowiązujące umowy przejdą rewolucję. Nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. Liczba zakażeń bez przerwy rośnie. My nie wiemy, jakiego psikusa koronawirus nam jeszcze spłata.

A przy braku ligi w tym roku, juniorom którym kończy się wiek młodzieżowca, żeby nie byli stratni, powinno się go przedłużyć?

Zdecydowanie tak. To ekstremalna sytuacja. Należałoby przesunąć go o sezon. Obserwujemy też, jak będą sobie radziły inne dyscypliny. Tam także dochodzi do zderzenia z patowymi sytuacjami.

Pani prowadzi świetnie prosperującą firmę więc ma rozeznanie, jak koronawirus odbije się na innych branżach.

Każdy kto prowadzi biznes, obojętne w jakim wymiarze, jest świadomy, jak niepewne jest jutro. W pierwszej kolejności myśli się o tym, żeby poukładać aspekty finansowe związane z ciągłością firmy, dostaw itp. Handlowcy mają teraz na barkach tysiące różnych spraw i kwestie sponsoringowe zeszły do drugiego szeregu. Szykują się duże przetasowania na rynku, a co za tym idzie zmienią się priorytety. Ruszona może zostać lawina, budżety w klubach mogą się zmienić diametralnie Nie wierzę, że ktoś był przygotowany na aż takich rozmiarów wariant B i miał zabezpieczone milionowe środki na czarną godzinę.

A pani, jak odnajduje się w nowej rzeczywistości. Pewnie chodziła pani do biura, a teraz, na ile jest to możliwe, ludzie pracują z domu, zdalnie?

Jak akurat muszę pojawiać się w biurze. Wprowadziliśmy jednak wszelkie środki ostrożności. Ciężko to sobie uświadomić, ale ja wbrew pozorom akurat mam jeszcze więcej roboty niż wcześniej. Oprócz bieżącej działalności mamy masę różnych wyzwań, takich jak utrzymanie produkcji, ponieważ Marma jest firmą produkcyjną. Wykonujemy materiał, który może być wykorzystywany do robienia maseczek i fartuchów ochronnych. Skupiamy się na tym, aby już nawet nie zważając na zyski firmy, tych tworzyw wychodziło od nas, jak najwięcej. W trudnych chwilach człowiek stara się nie patrzeć na własne dobro, ale próbuje się solidaryzować z posługującym się tym samym językiem społeczeństwem.

To ciekawe, proszę rozwinąć.

Chcemy włączyć się w łańcuszek pomagający służbie zdrowia. Do refleksji skłaniają akcje, gdy co rusz widzimy osoby szyjące maseczki na własną rękę. To nie powinno tak wyglądać. Jeśli, ktoś jest blisko, widzi, że naprawdę na tym polu nie jest różowo, magazyny w szpitalach świecą pustkami, a kulminacyjna fala zakażeń dopiero nadchodzi. Dużym przedsięwzięciem jest dla nas w obecnych czasach logistyka. Zależy nam, aby wszystko, to co obiecaliśmy docierało zgodnie z harmonogramem.

Strach się bać w takim razie, co by było gdyby dopadł nas los Włoch, albo Hiszpanii.

Nie cieszmy się zawczasu. Już doświadczamy gwałtownego wzrostu zachorowań. Przypomnę jednak, iż w Italii też był okres, w którym radowali się, że mają tendencję spadkową. A później, jak wystrzelili... Za późno zareagowano. Radykalniejsze kroki skutkowałaby znacznym ograniczeniem pandemii. Przy aktualnym systemie komunikacji i złośliwości koronawirusa na pewno nie byłoby szans na stuprocentową eliminację i zniszczenie go w zarodku, ale rządy w wielu krajach po prostu pokpiły sprawę. Mało się też słuchało naukowców, którzy grozili palcem. Taka jest bolesna puenta.

CZYTAJ TAKŻE:
 Oto drużyna dekady Apatora Toruń
CZYTAJ TAKŻE: Smutny koniec rybnickich talentów

Źródło artykułu: