Żużel. Koronawirus. Zawodnicy Unii Tarnów wiedzą, jak mają się zachować. Decyzja nie mogła być inna

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Daniel Kaczmarek
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Daniel Kaczmarek

- Moi zawodnicy to ludzie poważni i myślący. Mamy młodą kadrę, więc większość mieszka jeszcze z rodzicami. Mają przy sobie bliskie osoby, które wiedzą jak zachować się w tej sytuacji - powiedział nam Tomasz Proszowski, menadżer Unii Tarnów.

Koronawirus storpedował przygotowania żużlowców do sezonu. Kilka dni temu zakazane zostały treningi oraz mecze sparingowe. Inaugurację rozgrywek również przesunięto. - Tutaj nawet nie ma co komentować. Widzimy, co dzieje się na całym świecie. Wszyscy ludzie są zagrożeni. Najważniejsze jest nasze zdrowie i życie. Uważam, że podjęto słuszną decyzję. Krytykowanie byłoby nie na miejscu - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Proszowski, menadżer Unii Tarnów.

Nie wiadomo, kiedy będzie można wyjechać na tor. - Nikt nie odpowie na to pytanie. Zobaczymy, czy epidemia koronawirusa potrwa dwa tygodnie, dwa miesiące, czy rok. To coś nowego dla ludzkości, nikt jeszcze się z takim czymś nie spotkał. Możemy tylko dywagować, a to akurat jest niepotrzebne. Problem nie dotyczy Polski, tylko całego świata. Nie dopuszczam do siebie myśli, że w tym roku nie będzie żużla. Nie wiemy, jak to wszystko się rozwinie. Inne dyscypliny sportowe też nie wiedzą na czym stoją - dodał.

Nasz rozmówca wierzy, że jego zawodnicy w najbliższym czasie zadbają o swoje zdrowie. - To ludzie poważni i myślący. Mamy młodą kadrę, więc większość mieszka jeszcze z rodzicami. Mają przy sobie bliskie osoby, które wiedzą jak zachować się w tej sytuacji. Nie będę za nimi chodził i sprawdzał, czy wyszli z domu. Na ulicach jest pusto, a poza tym oglądają telewizję i śledzą internet. Jak ktoś ma złamać zakaz, to i tak to zrobi. Żadne wytyczne nie są potrzebne - podkreślił Proszowski.

ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Gwiazdy piłki nożnej apelują do kibiców! "Jestem ujęty odpowiedzialnością piłkarzy"

Zdrowa jest cała drużyna. Niech ten stan utrzyma się do rozpoczęcia 1. Ligi Żużlowej. - W tym momencie nikt na nic nie narzeka. W Tarnowie nie ma jeszcze potwierdzonego przypadku, a w całej Małopolsce tylko jedna osoba choruje na koronawirusa. To jednak nie znaczy, że nie ma takich osób więcej, bo wiadomo, że niektórzy przechodzą go bezobjawowo. Może być tak, że w ciągu najbliższych kilku dni ruszy lawina. Nikt nic nie wie. Trener Cieślak mówił, że w sporcie pracuje od dawna, ale pierwszy raz widzi taką sytuację - przyznał.

Trudno teraz założyć jakikolwiek scenariusz. - Wszyscy siedzą w domach, nikt nie powinien nawet wychodzić. Z tego co czytam, to w kilku krajach można wyjść tylko do pracy, lekarza, apteki i sklepu. Zawodnicy mogą coś tam potrenować, jeśli ewentualnie mają własną siłownię. Wszyscy mamy taki sam kłopot. Zawsze wyjeżdżało się na tor, ale musimy się z tym zmierzyć. Dla każdego będą jednakowe warunki i start z tego samego pułapu. Trzeba czekać i liczyć, że coś się zmieni - skomentował menadżer tarnowian.

Na razie jeździć można na Wyspach Brytyjskich. - We wtorek ma odbyć się spotkanie z udziałem właścicieli angielskich klubów i prawdopodobnie tam też będzie zakazana jazda. Piłka nożna długo się broniła i widzimy, ilu zawodników jest zarażonych. Pamiętajmy również o trenerze Arsenalu - Mikel Arteta to znana postać. Nie wierzę, że wirusy omijają żużlowców - ocenił.

Mecze ligowe bez kibiców nie mają najmniejszego sensu. - Nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie chodzi tylko o żużel, bo jestem fanem wielu dyscyplin. Na dłuższą metę nie da się oglądać spotkań bez publiczności. To jak oglądanie telewizji bez obrazu lub głosu. W żużlu tym bardziej musi być huk i brudny kibic po meczu. Największe emocje człowiek przeżywa na stadionie, a nie w domu na kanapie - podsumował Proszowski.

Zobacz takżeŻużel. Wybrzeże Gdańsk pojedzie z Unią Tarnów! Kacper Gomólski zaprezentuje swoje umiejętności na wirtualnym torze
Zobacz także
Koronawirus zawładnął żużlem. Kempiński wyjaśnia plan na następne dni i tłumaczy, że nie ma co ryzykować

Źródło artykułu: