Podaj Cegłę to cykl felietonów Krzysztofa Cegielskiego, byłego żużlowca, szefa stowarzyszenia zawodników Metanol, eksperta nSport+.
***
Zwycięstwo Bartosza Zmarzlika w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" było dla mnie wielkim wydarzeniem. Jeśli mam być szczery, to liczyłem się z tym, że Robert Lewandowski na ostatniej prostej wyprzedzi naszego mistrza. Tak samo było kiedyś z Tomaszem Gollobem. Okazało się jednak, że motywacja kibiców żużla może pokonać nawet kogoś takiego jak gwiazda Bayernu Monachium. Nie czuję jednak z tego powodu złośliwej radości. Zauważyłem taką postawę u wielu ludzi i uważam, że jest to bardzo płytkie. W dobie internetu nie jesteśmy jednak w stanie zatrzymać furiatów. Tacy zawsze się znajdą i trzeba się z tym pogodzić.
Przyznam, że oglądanie obok siebie Roberta i Bartka było dla mnie niespotykanym przeżyciem. Potęga tego pierwszego jest trudna do opisania. Kiedy wchodził na salę, to można byłoby zgasić światło, bo robotę zrobiły aparaty fotograficzne. To był jeden wielki huk fleszy i ogromna smuga światła. Nie wiem, jak jest w Hollywood, bo nigdy nie byłem, ale tak sobie to właśnie wyobrażam. Robert i jego małżonka wyglądali jak książęca para. Najlepsze jest to, że chwilę później, dosłownie dziesięć kroków za nimi szedł Bartek ze swoją narzeczoną. Też mieli zdjęcia, ale przy tym, co działo się kilka sekund wcześniej, to była naprawdę skromna sesja fotograficzna. Jednak najlepsze w tym wszystkim jest to, że ten Kopciuszek wygrał później z ogromnym Robertem Lewandowskim.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Zobacz także: Stal Gorzów podpisała umowę z wielkim koncernem! Magia Zmarzlika pomogła klubowi
Widzę, że od soboty trwa już dyskusja, co zrobić z sukcesem Bartosza Zmarzlika. Pojawiają się głosy, że tego nie można zmarnować, że musi być plan dla dyscypliny. Powiem jednak szczerze, że ja nie mam jakiegoś poczucia niedosytu. Odkąd Bartek został mistrzem świata, dzieje się wokół niego naprawdę sporo. Nie sądzę, że dało się zrobić więcej. Jedyną porażką było dla mnie to, że przez dwa i pół miesiąca równie głośna, a momentami nawet bardziej donośna, była dyskusja o zwolnieniach lekarskich w kadrze. Ten element mi nie pasował, ale żeby było jasne, nie mam tutaj pretensji tylko do dziennikarzy, bo to nie oni go wymyślili i nie oni zawieszali żużlowców. Po takim sukcesie tego typu sprawy powinny zostać schowane.
Poza tym nie ma się jednak do czego przyczepić. Bartka było pełno w największych mediach. W pewnym momencie wyskakiwał nawet z lodówki. To zawdzięczamy w dużej mierze samemu zawodnikowi. Nie szukajmy kolejnych ojców tego sukcesu. Tym największym jest sam Zmarzlik. Nikt nie stworzył z nieznanego żużlowca wielkiego sportowca. Po drodze byli tacy, którzy w tym bardzo pomagali. Doceniam to i uważam, że wszyscy wraz z PGE Ekstraligą i Polskim Związkiem Motorowym wykonali kawał dobrej roboty.
Zobacz także: Teraz Bartosz Zmarzlik, przed laty Robert Kubica. Motorsport może czuć się pokrzywdzony
Teraz padają hasła, że naturalnym krokiem jest obecność żużla w telewizji publicznej. Nie wiem do końca, co to ma oznaczać, bo mecze kadry były już tam pokazywane. Chciałbym jednak zauważyć, że nie możemy popadać w skrajności i wyobrażać sobie nie wiadomo jakich rzeczy. O plebiscycie mówiło się w sobotę, w niedzielę też, ale trochę mniej, a poniedziałek był już dniem Dawida Kubackiego. Świat pędzi i media mają nowych bohaterów. Ta wygrana Bartka nie sprawi nagle, że wszyscy będą zabijać się o pokazywanie żużla. Finał PGE Ekstraligi nie będzie mieć większej oglądalności od finału Ligi Mistrzów. Na pewno jednak zainteresowaliśmy dyscypliną wiele nowych osób. To jest ogromny sukces. Chcę jednak podkreślić, że należy podziękować za to przede wszystkim Zmarzlikowi.
Krzysztof Cegielski