Jeszcze kilka lat temu pojawiło się zamieszanie, gdy Fogo Unia Leszno chciała uczynić z Kolejarza Rawicz swoją drużynę rezerw. Z jednej strony leszczynianie ratowali ten ośrodek żużlowy, z drugiej pojawiały się zarzuty o niesportową rywalizację w 2. Lidze Żużlowej.
W czym tkwił problem? W tym, że rawiczanie na mecz z jednym z rywali mogli przyjechać w składzie chociażby z Bradym Kurtzem czy Bartoszem Smektałą, a już na kolejny wybrać się w znacznie gorszym zestawieniu. Wynikało to głównie z terminarza i tego jak ułożone były spotkania leszczyńskiej Fogo Unii.
Czytaj także: Pit-bike tańszą alternatywą dla miniżużla
Obecnie współpraca ośrodków z Leszna i Rawicza już nikogo nie dziwi. Wręcz przeciwnie, kolejni działacze idą ścieżką wytyczoną przez kluby z Wielkopolski, choć w nieco mniejszym zakresie. OK Bedmet Kolejarz Opole zamierza korzystać z juniorów forBET Włókniarza Częstochowa, Power Duck Iveston PSŻ Poznań podpisał umowę z truly.work Stalą Gorzów.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
Blisko było też współpracy Stelmet Falubazu Zielona Góra z Polonią Piła. Zielonogórzanie byli skłonni na preferencyjnych warunkach oddać pilanom swoich zawodników w zamian za możliwość szkolenia. Temat upadł w związku z wycofaniem się klubu z rozgrywek 2. Ligi Żużlowej.
Pytanie, czy lada moment tego typu współpraca nie stanie się normą w 2. LŻ. Kluby na najniższym szczeblu rozgrywek nie posiadają bowiem zbyt dużego zaplecza finansowego. W obliczu możliwego wycofania z rywalizacji, bycie rezerwową drużyną ekstraligowca jawi się jako opcja na przetrwanie.
- Nazwijmy to wprost. To jest ratowanie tych mniejszych ośrodków. One przyjmą każdy sposób, byle żużel w tych miastach przetrwał. Klubom z PGE Ekstraligi też to jest na rękę, bo chociaż zainwestują część środków i wezmą na siebie utrzymanie tych zawodników, to w ten sposób wspomogą proces szkolenia - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
Nie wszystkim kibicom podoba się jednak pomysł, by ich kluby były rezerwami dla PGE Ekstraligi. Część z nich wolałaby oglądać rywalizację gwiazd, czasem nawet nieco zakurzonych, niż młodych zawodników. Zwłaszcza, że część z nich nie gwarantuje jeszcze wielkiego widowiska.
Czytaj także: Polityka transferowa Betard Sparty do weryfikacji
- Nie dziwię się kibicom. Jeśli zespół ekstraligowy wysyła swoje zaplecze do 2. LŻ, to wiemy jaki poziom tacy zawodnicy często prezentują. Tylko fani w tych miastach muszą zrozumieć, że tych gwiazd jest coraz mniej. Nic nie poradzimy na to. Musimy działać, by zwiększyć pulę dostępnych żużlowców. Szkolenie poprzez drużyny rezerw jest jednym ze sposób na to - podsumował Krzystyniak.