Żużel. Oskar Fajfer wciąż wspomina feralny bieg. Po sezonie podjął się zagranicznej pracy

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Oskar Fajfer na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Oskar Fajfer na prowadzeniu
zdjęcie autora artykułu

Oskar Fajfer wraca jeszcze myślami do biegu, który odebrał jego drużynie awans do finału Nice 1. Ligi Żużlowej. Oprócz tego po zakończonym sezonie pracuje w Szwecji, gdzie przygotowuje się też do kolejnych wyzwań w Car Gwarant Starcie Gniezno.

[tag=19654]

Oskar Fajfer[/tag] znalazł się w gronie tych żużlowców, którzy w trakcie przerwy między sezonami nie skupiają się jedynie na przygotowaniach do kolejnych rozgrywek, ale również pracują. Żużlowiec Car Gwarant Startu Gniezno spędza ten okres w Szwecji. - Postanowiłem zakasać rękawy, wreszcie wziąć się do roboty i porządnie popracować. Całe życie się obijałem, to teraz można popracować - powiedział z uśmiechem na twarzy podczas gali "Orły Startu".

Czytaj także: Witalij Biełousow nie obraził się na żużel. Odnajduje się w innej roli

W tegorocznych rozgrywkach Fajfer wykręcił średnią biegopunktową na poziomie 1,889. Szczególnie udana była dla niego końcówka sezonu. - Robię wszystko po to, żeby znaleźć się zdecydowanie wyżej. Na pewno moje oczekiwania są wyższe od tego, co było w tym roku. Z ostatnich meczów można wyciągnąć pozytywy. Trafiłem z silnikami i formą. Pomijając ten ostatni bieg, który jest mi wypominany na każdym kroku. Też mnie to bardzo boli. Nagrałem sobie go na telefon i codziennie oglądam, tłumacząc, że tak się nie robi - przyznał zawodnik Car Gwarant Startu.

Oskar Fajfer nawiązał oczywiście do feralnego dla jego drużyny wyścigu w półfinale w Ostrowie Wielkopolskim. Przypomnijmy, że czerwono-czarni przegrali dwumecz w ostatnim wyścigu, a 25-latek był jednym z zawodników, którzy brali udział w tej gonitwie. Partnerował mu Oliver Berntzon.

- Dużo by tutaj opowiadać. Wiele czynników się na to złożyło. Wydaje mi się, że zmorą było to, co robiłem przez cały sezon. Byłem za dobry, nie chciałem przeszkodzić kumplowi z drużyny. Z wyjścia z łuku obejrzałem się, gdzie jest Oli. Przed biegiem mu mówiłem, by nie oglądał się i jechał do przodu. Zrobiłem błąd, przed którym przestrzegałem kolegę. Niestety, uniosło mnie i nie mogłem skontrolować sytuacji, żeby płynnie z niej wyjść - podsumował.

Czytaj także: Cichy bohater Startu Gniezno. Inni dawali większe pieniądze, on pomógł inaczej

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Źródło artykułu: