Żużel. Z piekła do nieba. O zawodnikach, którzy dostali drugie życie

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen i Paweł Miesiąc
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen i Paweł Miesiąc

Ostatni sezon pokazał, że niektórych żużlowców nie należy przedwcześnie skreślać. Na poziomie PGE Ekstraligi odnalazł się Paweł Miesiąc, w Nice 1.LŻ Nicolai Klindt. - To dowód na to, że sprzęt góruje nad umiejętnościami - uważa Jan Krzystyniak.

Gdy przed rokiem kibice Speed Car Motoru Lublin dowiedzieli się o poważnej kontuzji Grzegorza Zengoty, nie mieli powodów do zadowolenia. W końcu doświadczony żużlowiec miał być liderem ich formacji krajowej. Bez Zengoty wyglądała ona daremnie. Dawid Lampart czy Paweł Miesiąc nie podbili ekstraligowych torów w swoim życiu.

Tymczasem Miesiąc, który jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej myślał nad zakończeniem kariery, wystrzelił z formą. Rozgrywki skończył ze średnią biegową 1,647, a momentami było jeszcze lepiej.

Czytaj także: Kroplówka finansowa dla spadkowicza z Ekstraligi?

Pozytywnie we Wrocławiu zaskoczył z kolei Jakub Jamróg. Tarnowianin przez wiele lat startował na I-ligowym poziomie, szydzono z jego techniki. Gdy w sezonie 2018 potrafił punktować na dobrym poziomie w PGE Ekstralidze, twierdzono że to jednorazowy wybryk. Jednak występy w Betard Sparcie pokazały, że ma on potencjał, by punktować wśród najlepszych.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"

Ligę niżej to samo stało się z Nicolaiem Klindtem. Duńczyk punktował na solidnym poziomie w Arged Malesa TŻ Ostrovii, w finale Nice 1.LŻ był jednym z jej liderów i pojawiły się nawet plotki łączące go z klubami PGE Ekstraligi. I to w sytuacji, gdy jeszcze w roku 2018 startował na najniższym poziomie rozgrywek.

To najlepszy dowód, że w żużlu łatwo i szybko przedostać się z piekła do nieba. I w drugą stronę. Skąd to się bierze? - Sprzęt. Zawodnicy sami wielokrotnie mówią, że motocykle mają kluczowe znaczenie. Zaczynam się zastanawiać, ile w obecnych realiach znaczy sam żużlowiec i jego umiejętności, technika? Ja się boję odpowiedzi na to pytanie - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

To widać chociażby na przykładzie Miesiąca, który pod koniec sezonu znacząco obniżył loty w barwach lubelskich "Koziołków". - Dobry zawodnik powinien trzymać pewien poziom, bez względu na wszystko, a nie skakać z wynikami, że raz zdobędzie 3 punkty, a następnym razem 15. To tylko pokazuje, że niektórzy z nich są tylko od tego, by wsiąść na motocykl i na nim siedzieć. Potem się tylko modlą i mówią "wieź mnie motorku" - dodał nasz ekspert.

Dobre wyniki sprawiły, że Miesiąc otrzymał nowy kontrakt i w tej chwili ma pewne miejsce w Speed Car Motorze. Zwłaszcza, że kontuzji ciągle nie wyleczył Zengota. Krzystyniak nie wróży mu jednak sukcesu z tego roku. - Jeśli nie będzie mieć takiego szczęścia ze sprzętem, to zakładam stagnację u niego. Bo jak ktoś nagle wyskakuje z wynikiem, to tylko dzięki motocyklowi. On potem idzie do remontu i nagle okazuje się, że żużlowiec przestał jechać - stwierdził.

Klindt wydaje się być jednak nieco innym przykładem niż Miesiąc. Duńczyk na początku kariery odnosił sukcesy, był nawet młodzieżowym mistrzem Europy. Później się zagubił. Po latach dojrzał i zaczął wprowadzać pewne zmiany w swoim teamie. To procentuje w tej chwili. Zawodnik nie zdecydował się jednak na przenosiny do PGE Ekstraligi w roku 2020 i być może dobrze zrobił. Lepiej dla jego kariery będzie, jeśli ustabilizuje i potwierdzi swój poziom.

Jeśli prześledzimy składy PGE Ekstraligi na sezon 2020, to w kadrach zespołów próżno szukać drugiego Miesiąca. Kogoś takiego, kto został wyciągnięty z żużlowego niebytu i mógłby zaskoczyć nagle wynikami. Bo przecież trudno byłoby zestawić polskiego ligowca z Gregiem Hancockiem, który wraca do ścigania po rocznej przerwie. W końcu Amerykanin to czterokrotny mistrz świata.

Czytaj także: Czy PGG ROW znalazł swojego zbawcę?

Szlakiem wytyczonym przez Miesiąca mógłby pójść jedynie Mateusz Szczepaniak, który od wielu lat nie jeździł na ekstraligowym poziomie, a znajduje się w składzie PGG ROW-u Rybnik. To poniekąd kopia sytuacji sprzed roku. Tym razem to rybniczanie są beniaminkiem i na zabetonowanym rynku nie byli w stanie ściągnąć lepszego krajowego żużlowca.

- Czy spodziewam się, że ktoś nagle wyskoczy jak Miesiąc? Nie - podsumował Krzystyniak.

Komentarze (44)
avatar
RECON_1
23.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Obecnie sprzęt to 3/4 zawodnika, on go tylko i az prowadzi. 
avatar
yes
20.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sprzęt jest decydujący, jednak przy odpowiednich umiejętnościach i możliwościach żużlowca. Gdyby posadzić słabego na silnym motocyklu, to mógłby nie dojechać do wizażu :) 
Xing Zao Chan
20.11.2019
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Pan Janek jak zawsze za Motorem....idź pan w chu...panie Janku. 
avatar
Anastazy
20.11.2019
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Według eksperta Motor miał nie wygrać nawet u siebie ale to dzisiejsze to jakiś quasi kabaret. Pomijam używanie słów których się nie rozumie czyli nadaremnie ha ha . 
avatar
mpaolo
20.11.2019
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Że znajdzie się drugi taki Łełek jak u nas w tym sezonie to bym nie powiedział. Niewielu ma taki styl jazdy jak on. Nie zależy to tylko od dobrego motocykla, ale przede wszystkim od jego doświa Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści