Są tacy, którzy twierdzą, że bracia Holderowie odpowiadają za całe zło, jakie spotkało Get Well Toruń w sezonie 2019. I jest w tym sporo racji. Chris znacząco obniżył loty i w niczym nie przypomina zawodnika, który zdobywał tytuł mistrza świata w roku 2012. Punktował głównie na Motoarenie, a to za mało jak na żużlowca, który miał być jednym z filarów ekipy.
Za to Jack ma dopiero najlepsze lata przed sobą, ale słabość menedżera Jacka Frątczaka do tego żużlowca sprawiła, że przez kolejny sezon w Toruniu trudno było o dobrą atmosferę. W zeszłym roku na starty z rezerwy młodszego z braci Holderów narzekał Paweł Przedpełski, w obecnym Norbert Kościuch.
Czytaj także: Fogo Unia Leszno nie będzie chciała wzmacniać rywala
Dlatego z całą pewnością duet Australijczyków dołożył sporą cegiełkę do spadku "Aniołów" z PGE Ekstraligi w tym roku. Tyle że magia nazwiska robi swoje i bez wątpienia Holderowie ciągle mogli liczyć na starty w najlepszej lidze świata. Skoro kilka szans od ekstraligowych prezesów otrzymał chociażby Peter Kildemand, to tym bardziej zasłużył na nią mistrz świata z sezonu 2012.
ZOBACZ WIDEO: "Druga Połowa". Paweł Wszołek zasługuje na miejsce w kadrze? "Brzęczek będzie się bał teraz ryzykować"
Z jakiegoś powodu Holderowie wybrali jednak pozostanie w Toruniu. Gdyby klub miał nadal rywalizować w PGE Ekstralidze, byłby to błąd. W obliczu spadku do Nice 1.LŻ wydaje się to być trafiona decyzja. Można braciom sporo zarzucić, ale na I-ligowe warunki powinien to być dość mocny duet.
Trudno powiedzieć, co skłoniło Australijczyków do dalszych startów w plastronie z "Aniołem". Być może oferty z PGE Ekstraligi nie było wystarczająco atrakcyjne i przekalkulowali oni sobie, że więcej zarobią w realiach Nice 1.LŻ. A może po prostu chcieli odkupić winy za niepowodzenia z ostatnich miesięcy.
Fakty są takie, że Chris i Jack stanęli przed nie lada szansą. Mogą odbudować swoją reputację w I-ligowych realiach, prezentując tam dobry speedway i niezłe wyniki. Być może tego im było trzeba. Nie tyle zmiany klubu, co zmiany poziomu rozgrywek.
Czytaj także: Włókniarz skompletował formację juniorską
Jeśli na koniec sezonu 2020 znajdą się w czołówce najskuteczniejszych żużlowców Nice 1.LŻ, nikt nie pomyśli nad tym, by nie dać im szansy w PGE Ekstralidze. Zwłaszcza przy tak zabetonowanym rynku. Tyle że wtedy będzie to już ich ostatnia szansa. Wóz albo przewóz. Czas pokaże jaki scenariusz napisze życie.