Żużel. Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Dowhan nie połamał sobie kręgosłupa i nie musi tłuc luster (felieton)

Newspix / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Robert Dowhan i Sławomir Dudek.
Newspix / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Robert Dowhan i Sławomir Dudek.

W świecie żużla przyzwyczailiśmy się do tego, że dane słowo niewiele znaczy, że liczy się, kto da więcej, a normy i zasady są dobre dla naiwnych. Dlatego zaimponował mi Robert Dowhan, który nie połamał kręgosłupa dla teki ministra sportu.

Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.

***

Nowy prezes Stelmet Falubazu Zielona Góra Wojciech Domagała w wywiadzie, jakiego udzielił klubowej stronie, o rozmowach transferowych z zawodnikami mówi, że wiele zmieniło się na gorsze. - Kiedyś słowo dane podczas negocjacji zdecydowanie bardziej się liczyło - stwierdził szef klubu, precyzując, że dawniej nie trzeba było dodatkowych zabezpieczeń i zapisów w umowach, bo "słowo, to było słowo".

Coś w tym jest i nie chodzi wyłącznie o ostatnie perypetie Krzysztofa Kasprzaka. Żużlowy świat staje się coraz bardziej zwariowany i coraz bardziej pozbawiony dobrych obyczajów. Liczy się wyłącznie czubek własnego nosa i kasa. Nawet jeśli ktoś donosi prezesowi swojego klubu, że inni kładę mu miliony na stół, to robi to nie dlatego, że jest taki fajny, ale dlatego, że leży to w jego interesie, że coś chce ugrać.

Pewnie rządząca w polskim parlamencie większość coś tam o żużlowych obyczajach wie, skoro ruszyła na transferowe łowy w senacie (po ostatnich wyborach PiS stracił w tej izbie większość i tym sposobem chciał ją odzyskać) próbując przeciągnąć na swoją stronę Roberta Dowhana lub Władysława Komarnickiego. Ktoś wydedukował, że skoro żużlowcy idą tam, gdzie dają więcej, to i byli żużlowi prezesi, zrobią tak samo. Może nie dla kasy, ale dla stanowisk, splendoru i sławy (więcej przeczytasz TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy

Panowie Dowhan i Komarnicki nie dali się jednak skusić. O propozycji dla tego drugiego wiem niewiele, więc nie będę się wymądrzał. Napiszę tylko, że sądziłem, iż jeśli ktoś da się złamać, żeby stanąć w błysku fleszy, to będzie to pan Władysław. Okazało się, że źle go oceniłem. No, chyba że czegoś nie wiem, że dawali mu za mało i takie tam. Takiej wiedzy jednak nie mam, więc szacunek za jednoznaczną deklarację.

A Dowhan? Właśnie rozmawiałem z jednym z jego partyjnych kolegów, który nie miał pewności, jak ten się zachowa. Mówił mi, że poglądy polityczne pana Roberta, dalekie są od tych, które reprezentuje PiS, ale zaraz też dodał, że były prezes Falubazu jest koniunkturalistą. Nie zdążył dokończyć wywodu, kiedy w mediach społecznościowych ukazało się oświadczenie Dowhana, że nie idzie w ministry.

Dowhan uznał, że lustra w domu są ważniejsze niż teka ministra sportu. Tak przynajmniej wynikało z wypowiedzi senatora dla jednej ze stacji, gdzie tłumaczył, dlaczego nie przyjął intratnej posady w zamian za zmianę partyjnych barw. Nie mógłby stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie w oczy. W świecie polityki, która chyba jednak jest brudniejsza niż czarny sport, taka deklaracja ma znaczenie.

Dowhan i Komarnicki zostają w KO, czy też PO, a i żużlowa karuzela też zaczyna zwalniać. Właściwie to wiemy już wszystko poza tym, co stanie się z PGG ROW-em Rybnik. Prezes Krzysztof Mrozek odsłoni karty w ostatnim dniu okna. Greg Hancock, Andrzej Lebiediew, Robert Lambert, Vaclav Milik, tych nazwisk można się spodziewać (więcej przeczytasz TUTAJ). Wszystkich lub prawie wszystkich. Jeśli wszystkich, to nie będzie aż tak źle. Przynajmniej na seniorce, bo Lambert jadący spod numeru 8, 16 może fajnie załatać każdą dziurę.

Nie zmienia to faktu, że PGG ROW nadal będzie kandydatem numer 1 do spadku. Z racji bardzo źle wyglądającej formacji juniorskiej. Przerabiał to w minionym sezonie Apator Toruń, gdzie młodzież najwyżej w dwóch meczach pomogła drużynie. W większości spotkań była jednak kulą u nogi, która ciągnęła Anioły na dno. Wystarczyło, że jeden z seniorów miał słabszy dzień i Apatora nie było. Z ROW-em może być tak samo. Choć dla atrakcyjności ligi będzie lepiej, jeśli ROW pójdzie śladem Motoru 2019 i pozytywnie zaskoczy nawet największych malkontentów.

Źródło artykułu: