Żużel. Kenneth Bjerre zdradza kulisy rozmów z GKM-em. Pedersen? Nie miał z nim nigdy problemu

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre.
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre.

Kenneth Bjerre zdecydował, że kolejne dwa sezony spędzi w barwach MRGARDEN GKM-u. Dla działaczy jego decyzja była ulgą, bo o Duńczyka mocno zabiegał Stelmet Falubaz. - Ostatecznie uznałem, że nie ma sensu nic zmieniać - komentuje zawodnik.

- Przez ostatni rok klub zrobił na mnie duże wrażenie. Świetnie się tam czułem. Poza tym jako drużyna bardzo długo jechaliśmy dobrze i walczyliśmy o awans do play-off. Realizacja tego celu była naprawdę blisko - mówi nam Kenneth Bjerre.

Działacze MRGARDEN GKM-u bardzo cieszą się z pozostania w zespole Duńczyka, który sezon 2019 może uznać za udany. Bjerre trafił do Grudziądza z Tarnowa i mocno podniósł jakość drużyny. Jego pozostanie w klubie na kolejny rok wydawało się formalnością. W pewnym momencie do gry wkroczyła jednak konkurencja. Przedstawiciele GKM-u wprawdzie nie mówili, kto chciał im podebrać Duńczyka, ale wiadomo, że mieli na myśli Stelmet Falubaz.

Zobacz także: Paweł Przedpełski: Mam plan na 2020. Wiem, gdzie będę jeździł (wywiad)

- Mogę opowiedzieć, jak to wyglądało z mojej perspektywy. Przed ostatnim domowym meczem z Motorem Lublin odbyliśmy rozmowę. To nie był jednak idealny czas na takie dyskusje, bo dzień później odbywały się kwalifikacje do Grand Prix. Później byliśmy znowu w kontakcie. Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że w tej chwili nie powinienem nic zmieniać, bo czuję się szczęśliwy w Grudziądzu - wyjaśnia Bjerre.

ZOBACZ WIDEO: Trener ROW-u zdradza, kto z obecnego składu dostanie szansę w Ekstralidze

Duńczyk bardzo żałuje, że GKM nie awansował w tym roku do fazy play-off. Uważa, że o wszystkim zdecydowało tak naprawdę jedno spotkanie. - Kluczowa była porażka na własnym torze z Falubazem. Do tego czasu wszystko szło, jak należy. W Zielonej Górze przegraliśmy zaledwie dwoma punktami. Gdybyśmy odrobili to w rewanżu, to tabela i nasza sytuacja wyglądałyby zupełnie inaczej. Od zawsze wiadomo, że kluczem do jazdy w play-off są wygrane na własnym torze. Wcześniej spisywaliśmy się na nim świetnie. Wprawdzie nie wygraliśmy z Unią Leszno, ale to świetny zespół. Większość z nimi przegrała, więc remis jest wynikiem, który można było zaakceptować i przyjąć z podniesioną głową - tłumaczy Bjerre.

Zobacz także: Włókniarz zakontraktował żółtodzioba, ale trafił w dziesiątkę. Miśkowiak chce u nich zostać

Żużlowiec GKM-u jest przekonany, że w sezonie 2020 drużyna będzie silniejsza i tym razem z powodzeniem powalczy o awans do play-off. - Zostaje czwórka seniorów, która jest naprawdę silna. Zdążyliśmy się dobrze poznać. To spory atut - tłumaczy.

Piątym seniorem i dużym wzmocnieniem GKM-u ma być Nicki Pedersen. Niektórzy mają obawy, jak ten zawodnik wpłynie na atmosferę w grudziądzkim zespole, która do tej pory była znakomita. Bjerre o transferze z udziałem swojego rodaka rozmawiać nie chce, ale nie jest tajemnicą, że od dawna ma z nim bardzo dobre relacje. - Z Nickim spotykałem się w Lesznie i Tarnowie. Mamy też wiele wspólnych wspomnień związanych z jazdą w Danii czy Grand Prix. Rozumiemy się bardzo dobrze. Nie mamy ze sobą żadnego problemu - podkreśla.

Bjerre dodaje również, że w jego przypadku jazda w parze z Pedersenem nigdy nie stanowiła problemu. - To nie ma znaczenia, z kim jedziesz. Współpraca na torze to zawsze coś wymagającego. W pierwszej kolejności każdy skupia się na sobie. Robisz wszystko, żeby jak najlepiej wystartować i rozegrać właściwie pierwszy łuk. Na wyjściu każdy z nas próbuje poszukać kolegi, spojrzeć na niego, żeby przez przypadek nie zamknąć mu płotu. Zapewniam, że myśli o tym każdy zawodnik. Z Nickim jest według mnie podobnie. Jeździliśmy razem w Tarnowie i nie potrafię przywołać ani jednej negatywnej sytuacji. Trzeba się ze sobą po prostu dogadać. Ważna jest komunikacja i nić porozumienia. Problem może pojawić się z każdym, a Nicki wcale nie musi nim być - podsumowuje Bjerre.

Źródło artykułu: