W miniony weekend emocje żużlowe zaczęły się od Grand Prix Czech w Pradze. Sporo już napisano na temat wybryków Phila Morrisa jako dyrektora cyklu, który doprowadził do tego, że na Markecie pola startowe przygotowano w sposób nieprawidłowy (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Morris bronił się jak mógł i nazwał kibiców "krytykami sprzed kanapy" (czytaj więcej o tym TUTAJ). Na jego wpis zareagował Sławomir Kryjom. "Nieważne, ile punktów zostało zdobytych z pól A, B, C, D. Pola startowe powinny być równe dla wszystkich od pierwszego biegu aż po finał. Czy ktoś może obudzić sędziego? Kolejny słaby występ" - napisał Kryjom.
Does not matter how many points was scored from the gates ABCD. Gates conditions should be equal for all the riders from 1st to the final. Can somebody wake up Ref? Next poor performance last night.
— Slawek Kryjom (@SlawekKryjom) June 16, 2019
Brytyjczyk szedł jednak w zaparte. "To jedna z najbardziej wyrównanych statystyk, jeśli chodzi o pola startowe w Pradze. Do tego pierwsza wygrana w finale z pola C w ciągu ostatnich szesnastu lat" - dodał.
It's one of the most even gate stats over 23 heats in Prague SGP history
— Phil Morris speedway (@philmorrisgb) June 16, 2019
1st final win from gate 3 in 16 years
(which was first pick in Final).
Gdy Morrisowi zabrakło argumentów, to postanowił nieco odwrócić kota ogonem. Zamiast kontynuować dyskusję na temat wpadki organizatorów związanej z polami startowymi, Brytyjczyk skupił się na tym, że zawody w stolicy Czech wygrał Janusz Kołodziej, który do tej pory nie brylował w SGP.
"Czy jest jakaś poważna dyscyplina w motorsporcie, gdzie zawodnik z dołu tabeli po dwóch rundach jest w stanie zwyciężyć w kolejnej? To czyni nasz sport wyjątkowym. W tej chwili każdy może wygrać w SGP" - dodał Morris.
Are there any other major motorsports that can have a compititor at or near bottom of the standings after 2 rounds of the series.
— Phil Morris speedway (@philmorrisgb) June 16, 2019
Then go and Win the 3rd round?@SpeedwayGP
That's what make our sport special!
On the day anyone can win an SGP.
Gdy opadły emocje związane z Grand Prix Czech, nadszedł czas na spotkanie PGE Ekstraligi pomiędzy MRGARDEN GKM-em Grudziądz a Get Wellem Toruń. Po tym spotkaniu sporo uwagi poświęcono zachowaniu Jacka Holdera, który pozbawił punktu bonusowego i kilku tysięcy złotych Kennetha Bjerre. Duńczyk wydaje się nie przejmować tą sprawą.
Słaby weekend zanotował za to rodak Bjerre - Niels Kristian Iversen, który najpierw zawiódł w Pradze, a następnie udowodnił, że tor w Grudziądzu nie należy do jego ulubionych. Jeśli Get Well nie wywalczy punktu bonusowego w konfrontacji z grudziądzanami, będzie to w głównej mierze wina Iversena.
Po drugiej stronie barykady znajduje się za to Artiom Łaguta. Rosjanin nie tylko był lepszy od Iversena w Pradze, ale też miał więcej powodów do zadowolenia po niedzielnym meczu ligowym. Wiele wskazuje na to, że Łaguta w końcu doczeka się play-offów w barwach MRGARDEN GKM-u Grudziądz.
Świetne wejście do polskiej ligi zanotował za to Nick Morris. Australijczyk długo musiał czekać na swoją szansę w barwach PGG ROW-u Rybnik, aż w końcu otrzymał powołanie ze względu na kontuzję Siergieja Łogaczowa. Przeciwko Lokomotivowi Daugavpils udowodnił, że może być solidnym wsparciem drugiej linii "Rekinów".
Fatalnie zakończyło się niedzielne ściganie za to dla Tobiasza Musielaka, który podczas meczu w Łodzi zanotował upadek i zerwał więzadła w kolanie. W poniedziałek żużlowiec miał jednak powody do zadowolenia… Pozbył się bowiem gipsu. Zaczął nawet chodzić o jednej kuli.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Falubazu panicznie bał się toru w Grudziądzu. Teraz wyjaśnia dlaczego