[tag=2625]
Krzysztof Kasprzak[/tag] na swoim macierzystym torze zdobył osiem punktów i bonus. To niezły rezultat, jednak w żużlowcu truly.work Stali Gorzów drzemią spore rezerwy. W niedzielę w Lesznie nie wygrał bowiem indywidualnie żadnego wyścigu, a jego drużyna przegrała mecz (39:51 - więcej o tym spotkaniu przeczytasz tutaj).
Gorzowianie zawiedli w końcówce. Trzy ostatnie biegi przegrali podwójnie. Kasprzak uważa, że jego drużynę stać jednak w tym sezonie na bardzo wiele. - Jeżeli do nominowanych remisujemy u mistrza Polski, to play-off jest w naszym zasięgu, tylko każdy z nas powinien dorzucić po dwa, trzy punkty. Nie jesteśmy aż tak słabi - uważa były wicemistrz świata.
Wychowanek Fogo Unii Leszno przyznaje, że leszczyński tor nie jest już taki sam jak za czasów jego startów z Bykiem na piersi. - Geometria jest ta sama, ale nawierzchnia i ścieżki są inne. Praktycznie nowy tor dla mnie. Jak nie trafisz dobrze z ustawieniami, to jest zero. Później zmieniasz motocykl i możesz wrócić do gry - tłumaczył reprezentant Polski.
Czytaj także: Karczmarz jak równy z równym z leszczynianami. Pobudka częstochowian?
Jeden z filarów Stali wciąż szuka odpowiednich ustawień swoich jednostek napędowych. Jeśli trafi z przełożeniami, może wrócić do czołówki PGE Ekstraligi, a gorzowianie staną się kandydatem do walki o medale.
- Silniki są super, tylko dopasowanie, tak jak każdy. Jeden bieg wygrywasz, a w kolejnym nic nie zmieniasz i przyjeżdżasz ostatni. Dzisiejszy żużel jest bardzo na włosku. Zmienisz dyszę i praktycznie przyjeżdżasz z tyłu. Trzeba mieć sporo szczęścia, bo każdy z nas potrafi jeździć i jest w formie, ale jak nie ma na czym jechać, to robi się problem - przyznał Kasprzak.
ZOBACZ WIDEO Sensacja wisiała w powietrzu! Zobacz skrót meczu Stelmet Falubaz Zielona Góra - MRGARDEN GKM Grudziądz