[b][tag=60082]
Dariusz Ostafiński[/tag]: [/b]Z uwagą przeczytałem ostatni felieton Jacka Gajewskiego i od razu ci powiem, że teza, iż Mrozek bronił Łagutę w interesie swoim i rybnickiego klubu to jakiś absurd. Przecież ta sprawa była z góry przegrana. Mrozek nie jest głupi, musiał o tym wiedzieć.
Jarosław Galewski: Słusznie zauważyłeś, że prezes Mrozek nie jest głupi. W tej sprawie nie chodziło o zwycięstwo, ale o to, żeby wszystko rozstrzygnęło się jak najpóźniej. Wtedy byłby problem z odjęciem punktów i spadkiem ROW-u. Nie zamierzam jednak tego potępiać. Prezes walczył w ten sposób o interes klubu. Na tym polega jego rola.
Ostafiński: W tej grze nie chodziło jednak o to, by cokolwiek opóźnić. Chodziło o to, żeby poprzez walkę nie doprowadzić do rozpadu klubu. Chodziło o scementowanie kibiców, miasta i sponsorów w bardzo trudnej chwili. Prezes Mrozek od początku wiedział, że w najlepszym razie straci 3 punkty za mecz z Włókniarzem. Nie o to grał.
Galewski: Dobrze rozumiem, że prezes bronił Łaguty po to, żeby scementować kibiców, miasto i sponsorów? A teraz będzie z nim walczyć w imię tej samej idei? Bardziej naciąganej teorii nie słyszałem już dawno.
Czytaj także: Łaguta: Mrozek chciał, żebym jeździł za darmo
Ostafiński: Nie mieszajmy tamtej sprawy z tą obecną. Teraz panowie Mrozek i Łaguta już nie grają do tej samej bramki. Wracając do przeszłości, chcę powiedzieć, że prezes ROW-u nie mógł wówczas powiedzieć: wiem, że przegram, ale walczę, bo liczę na to, że uda się coś ugrać dla klubu, a przy okazji zawodnik może na tym skorzystać, bo nie zawieszą go na 4 lata.
Galewski: Nie mógł tego powiedzieć, bo to byłby samobój. Taka szczerość mogłaby go sporo kosztować. Tylko co to zmienia? Liczą się intencje i cel. Jeszcze raz napiszę, że działania prezesa Mrozka były racjonalne, jeśli weźmiemy pod uwagę interes ROW-u, ale nie dorabiajmy do tego ideologii o cementowaniu środowiska.
ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia
Ostafiński: Nie mówmy też jednak, że to był jakiś szatański plan. Gajewski strzela kulą w płot pisząc, że obrona Łaguty była środkiem do innego celu. Cel był bowiem taki, żeby uratować ROW przed degrengoladą. Nic więcej nie było do wygrania. Opóźnianie i przeróżne wrzutki służyły wyłącznie ratowaniu klubu. Jednak nie przed spadkiem, a przed rozpadem.
Galewski: To ciekawe, że o tym celu dowiadujemy się teraz. Tak się składa, że nie przypominam sobie prezesa ROW-u, który mówił, że walczy w sprawie Łaguty po to, by uchronić klub przed rozpadem.
Galewski: Jacek Gajewski nie strzelił kulą w płot. Jego felieton to racjonalna analiza motywów działania ROW-u.
Ostafiński: Jarek, ale przecież Mrozek nie mógł wtedy powiedzieć, jakie ma cele. Gdyby to zrobił, niczego by nie osiągnął. Jeśli nie wierzysz, to zadzwoń do prezesa ROW-u i zapytaj. Prywatnie pewnie ci powie. Zresztą przeanalizuj wszystko w zgodzie z pewną logiką. Przy okazji postępowania w sprawie dopingu Łaguty nie można było osiągnąć nic więcej ponad to, co udało się uzyskać.
Ostafiński: Tam nie było szans na odwleczenie sprawy w czasie na dłuższy okres. Nie było też żadnej furtki, przez którą ROW mógłby się wślizgnąć i pozostać w lidze.
Galewski: Skoro nie było, to należało od razu posypać głowę popiołem i liczyć na jak najniższy wymiar kary. Na Łagutę trzeba było z kolei nałożyć kary finansowe. Można było je darować w momencie podpisania kontraktu. Gdyby do tego nie doszło, to Rosjanin byłby zablokowany i nie trafiłby bezproblemowo do Motoru. Prezes Mrozek nie zostałby wtedy z niczym.
Ostafiński: Można było, ale Mrozek przyjął strategię walki. Uznał, że to będzie skuteczniejsza droga.
Ostafiński: Nie jest tajemnicą, że liczył na to, iż poza tym, że uratuje klub, uda mu się jeszcze załatwić to, że Łaguta po karencji wróci do ROW-u. Poza wszystkim nigdy nie uwierzę w to, że posypanie głowy popiołem byłoby korzystniejsze dla Łaguty.
Galewski: Strategia się nie sprawdziła, a posypanie głowy popiołem na pewno nie dałoby efektów gorszych od tych, które udało się osiągnąć. Powiem Ci jednak, że Łagucie się dziwię. Wszyscy mówią, że wybranie dużo większych pieniędzy z Motoru było naturalnym ruchem. Moim zdaniem nie do końca. Za kilka lat Rosjanin może mieć do zapłacenia naprawdę niezły rachunek.
Ostafiński: Posypanie głowy oznaczałoby, że już wtedy byłoby jasne, że Łaguta wybierze po karencji najlepszą dla siebie ofertę. Walka sprawiła, że ROW miał szansę przeciągnąć zawodnika. Natomiast nie wiemy, czy Łaguta kiedykolwiek zapłaci jakieś odszkodowanie na rzecz Rybnika. Nie wiemy, jakie papiery ma prezes Mrozek. On mówi, że będzie grał mocnymi kartami, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Od kilku osób słyszałem, że gdyby Mrozek miał weksel, to Łaguta miałby przechlapane. Weksla jednak nie ma.
Galewski: Niezależnie od tego, który plan Mrozka uznamy za prawdziwy, to co do jednego jesteśmy zgodni. Były w nim poważne luki. Można było to lepiej rozegrać. Na koniec chciałem Cię jeszcze zapytać, czy uważasz, że ROW jest nadal faworytem do awansu?
Ostafiński: Myślę, że jest. Od jednego z prezesów Ekstraligi usłyszałem, że Sundstroem będzie w pierwszej lidze robił po 10 punktów na mecz. Jeśli Woryna nie będzie miał na koniec sezonu jakiejś zapaści, to ROW powinien awansować. Według mnie mają najmocniejszy skład z grona pierwszoligowców.
Galewski: Moim zdaniem faworyta do awansu w tej chwili nie ma. Jest kilka zespołów, które mają bardzo podobne szanse. W przypadku ROW-u gra idzie o wielką stawkę, więc warto byłoby dołożyć do zespołu jeszcze jednego zawodnika.
Ostafiński: Hancocka czy Morrisa?
Galewski: O Hancocku w Rybniku pisałem już w połowie stycznia, więc moje zdanie na ten temat znasz. To świetna opcja w przypadku dwuletniego kontraktu. Słyszałem zresztą, że taką perspektywę ROW mu już przedstawił, ale nadal nie zgadzają się stawki. Morris to absolutne minimum.
Czytaj także: Mrozek: Łaguta kłamie. To nieprawda, że miał jeździć za darmo