- Nie jest tajemnicą, że klub z Lublina już w zeszłym roku wystartował z ofertą do Łaguty. Wtedy Rosjanin lojalnie i na bieżąco informował prezesa Mrozka o podchodach. Dał mu słowo, że żadne odejście z Rybnika nie wchodzi w rachubę - mówi bardzo dobrze znający prezesa Rekinów Marian Maślanka.
Nawet jeśli wtedy rozmowy nosiły znamiona kurtuazyjnych i miały na celu wysondowanie statusu żużlowca, teraz stosunkowo szybko zostały skonkretyzowane. Przyciśnięci do muru działacze beniaminka PGE Ekstraligi dopięli swego i tak omamili Rosjanina cyframi pod kontraktem, że ten z tego wszystkiego, tym razem już zapomniał dać znać przełożonemu o swoim kroku.
Zobacz także: Dyrektor Startu solidarny z ROW-em. Łaguta zrobił świństwo!
Jakub Kępa skusił Łagutę kontraktem życia, choć w środowisku panowała opinia, że nie ma sensu składać propozycji Grigorijowi, skoro ten obiecał prezesowi ROW-u Rybnik Krzysztofowi Mrozkowi, iż zostając w zespole spłaci wobec niego dług wdzięczności, obejmujący zażartą walkę o skrócenie dwuletniej banicji za wykrycie w jego organizmie niedozwolonego środka - meldonium. Po raz kolejny okazało się, że moc pieniądza nie zna granic.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu
[/color]
Nasz ekspert może sobie tylko wyobrażać jakie emocje szargają aktualnie prezesem Mrozkiem. Gdy był szefem Włókniarza Częstochowa jeden z zawodników próbował mu wywinąć podobny numer. Skalę występku ciężko porównywać, bo zachowanie Łaguty nie mieści się w żadnych kanonach, ale to tylko pokazuje, że zawodnicy od zawsze kombinowali i na zmianę w ich podejściu nie mamy co liczyć.
Zobacz także: Jest szansa na Hancocka w Betard Sparcie. Menedżer stara się namówić sponsora
- Nie będę podawał nazwiska, ale przypominam sobie jednego gagatka, który zaczął stroić fochy. Na szczęście w porę się opamiętał i koniec końców został w drużynie na wcześniej ustalonych warunkach. Trochę problemów nam jednak przysporzył. Musieliśmy w ostatniej chwili odwoływać konferencję prasową i przekładać ją na inny termin - zdradza Maślanka.
- Spotkanie z dziennikarzami ustalone, jesteśmy gotowi do wyjścia, a jemu zamarzyła się renegocjacja umowy na ostatnią chwilę. Doszły kolejne wymagania. Chyba myślał, że nas podejdzie - dodaje na koniec.