Junior Bartłomiej Kowalski jest jedynym z 17 zawodników zakontraktowanych w listopadzie 2018 roku przez Stal Rzeszów, który po rozwiązaniu umowy z klubem znalazł nową pracę. Trafił do forBET Włókniarz Częstochowa. Pozostali, choć spekulowano, że będą rozchwytywani, wciąż nie wiedzą, gdzie i czy w ogóle będą startować w polskiej lidze w sezonie 2019.
Z naszych informacji wynika, że problem zawodników Stali polega na tym, że kluby zasadniczo mają rozbudowane kadry drużyn i nie potrzebują dodatkowych wzmocnień. A już na pewno nie za wszelką cenę. Niektórzy eks-zawodnicy Stali byli już sondowani, ale dostawali jedynie ofertę dotyczącą kwoty za punkt. Za podpis już nie, a przecież te środki idą na przygotowanie do ligi. Nasze przypuszczenia zdaje się potwierdzać ekspert nSport+ Wojciech Dankiewicz.
- Włodarze klubowi zaczynają dobrze rozgrywać tematy budżetowe - mówi Dankiewicz. - Każdy nowy zawodnik oznacza konieczność znalezienia dodatkowych środków. Niektórzy ich nie mają, a nie chcą wydawać pieniędzy, których nie ma w kasie. Ja się z tego cieszę, bo rachunek ekonomiczny jest bardzo ważny.
- Poza wszystkim, tak myślę, w klubach patrzą też przez pryzmat atmosfery - komentuje ekspert. - Gdyby teraz jakiś klub dorzucił do tego, co ma, jednego z byłych zawodników Stali, to byłoby to nie fair wobec żużlowców, którzy wcześniej się z nimi związali. Mógłby pojawić się kwas. Nie znaczy to jednak, że rzeszowska grupa nie znajdzie roboty. Znajdzie, ale musi poczekać. W żużlu kontuzje to chleb powszedni, więc za chwilę Sundstroem czy ktoś inny dostanie zatrudnienie.
Na liście zawodników Stali, których kontrakty zostały rozwiązane, znajdują się m. in.: Josh Grajczonek, Mateusz Majcher, Ernest Koza, Karol Baran, Greg Hancock, Luke Becker, Nick Morris, Linus Sundstroem, Kai Huckenbeck.
ZOBACZ WIDEO Zimna woda w klubowych szatniach. Patryk Dudek mówi, że nie jest morsem