KOMENTARZ. Mieszkam w pięknym Gdańsku, więc najczęściej uczęszczałem na stadion im. Zbigniewa Podleckiego. Mam świetny dojazd na ten obiekt. Siedem minut jazdy samochodem i już wysiadam na parkingu. To wszystko sprawiało, że byłem częstym gościem i obserwowałem poczynania zawodników miejscowego klubu. Prezes Tadeusz Zdunek zbudował na rok 2018 zespół o wielkim potencjale. Młoda drużyna nie sprostała jednak zadaniu. Jasno trzeba przyznać, że żużlowcy znad morza dali plamę. "Duńska mafia" wypaliła, ale udany sezon dla Wybrzeża przekreśliła fatalna jazda Dominika Kossakowskiego, Michała Szczepaniaka oraz w pierwszej części rozgrywek Oskara Fajfera. Nadmorska ekipa na papierze wyglądała solidnie i wydawało się, że musi włączyć się do walki o PGE Ekstraligę. Ze strony klubu były zresztą takie zapowiedzi. Słaba postawa krajowych zawodników zaprzepaściła marzenia kibiców z Trójmiasta, którzy byli zmuszeni przełknąć kilka bolesnych porażek. Prawie każda była w minimalnych rozmiarach. Swoje zrobiły też kontuzje w zespole. Podsumowując, szóste miejsce w Nice 1. Lidze Żużlowej jest wynikiem zdecydowanie poniżej oczekiwań. Za rok powinno być lepiej. Cieszy awans Speed Car Motoru Lublin. Drużyna, którą prowadził Dariusz Śledź bezsprzecznie była najlepsza. Fajnie ich widzieć w PGE Ekstralidze. Nowe kluby zawsze wprowadzają powiew świeżości.
BOHATER. Wybór nie był prosty, ponieważ znalazło się kilku kandydatów. Zdecydowałem się jednak wyróżnić Bartosza Smektałę. 20-letni żużlowiec Fogo Unii Leszno, 28 września pokazał, że niemożliwe w sporcie nie istnieje. Przed ostatnim finałowym turniejem IMŚJ w czeskich Pardubicach, nikt nie dawał mu szans na zdetronizowanie Maksyma Drabika. Smektała wierzył do samego końca i dzięki temu mógł świętować największy sukces w swojej dotychczasowej karierze. Muszę przyznać szczerze, że stawiałem na Drabika jeszcze przed pierwszymi zawodami w Daugavpils. Dwa turnieje tylko mnie upewniły, że Maksym obroni tytuł. Może stało się dobrze? Zobaczyliśmy, że w sporcie żużlowym należy walczyć do samego końca i nigdy nie można przedwcześnie wieszać medali na szyjach. Żużel wciąż jest dla mnie zaskakujący i bardzo się z tego cieszę. Miejmy nadzieję, że w przyszłości Smektała i Drabik będą toczyć równie zażartą walkę o medale, ale już jako seniorzy. Pociechę wtedy będzie miała nasza reprezentacja.
KONTROWERSJA. Widziałem, że kilku redakcyjnych kolegów wskazało na osobę Ireneusza Nawrockiego. Zrobię dokładnie to samo. Sternik Stali Rzeszów to niesamowicie barwna i kontrowersyjna postać. Pojawił się w środowisku żużlowym rok temu jako zbawca rzeszowskiego klubu. Nikt go nie znał, ale szybko się przedstawił. Teraz już wiemy, że wszystkie opowieści tego pana można włożyć między bajki. Mówił, że w dwa sezony awansuje do PGE Ekstraligi. Swój pierwszy cel wykonał - awansował na jej zaplecze. Stworzył silny zespół, ale zapomniał, że za to się płaci. Już po kilku spotkaniach usłyszałem, że w Rzeszowie są duże zaległości. Zdziwiłem się, ponieważ pan Nawrocki mówił, że będzie płacił część pieniędzy jeszcze przed meczem. Później z pracy zwolnił się Mirosław Kowalik i wszystko powoli układało się w logiczną całość. "Grzechów" Nawrockiego nie ma co przypominać. Zostały już opisane na naszym portalu, każdy je doskonale pamięta. Nie było z nim nudno, zapewnił nam "rozrywkę" na wiele tygodni. Szkoda tylko kibiców z Rzeszowa.
AKCJA ROKU. Zazwyczaj najbardziej zapamiętane zostają ułańskie szarże najlepszych zawodników na świecie. Oczywiście, wiele było ciekawych akcji żużlowców z cyklu Grand Prix, ale wielkie wrażenie zrobił na mnie Karol Żupiński i to jego zdecydowałem się docenić. Na początku czerwca skończył 16 lat i natychmiast zadebiutował w spotkaniu ligowym swojej macierzystej drużyny - Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Szybko sprawił, że cały stadion eksplodował. Przegrał start, ale na trasie w imponującym stylu wyprzedził dwóch seniorów Car Gwarant Startu Gniezno. Sylwetka i pogoń za prowadzącym Juricą Pavlicem była niesamowita. Karol miał wyraźną stratę, ale szybko zniwelował dystans do Chorwata. Pokazał, że nie ma dla niego straconych pozycji. W tym chłopaku drzemie ogromny potencjał. Przed nim świetlana przyszłość. Musi tylko ciężko pracować.
CYTAT. Podejrzewam, że w tej rubryce też nie będę wyjątkiem. Sebastian Niedźwiedź zabłysnął przed kamerami w trakcie derbów z Cash Broker Stalą Gorzów. Podczas wywiadu dla telewizji wytłumaczył słabszy występ w jednym wyścigu następująco: "Pojechałem jak p**da". Wszyscy byliśmy rozczarowani takimi słowami. Nie była to dobra lekcja wychowania dla oglądających dzieci. Pamiętajmy, że młody żużlowiec był wzburzony i mecz toczył się pod ogromnym napięciem. Nie szukał przynajmniej problemów w sprzęcie. Zawodnicy z reguły nie widzą żadnej winy w sobie, tylko zwalają na sprzęt. Niedźwiedź tak nie postąpił. Wychowankowi Kolejarza Rawicz trzeba też oddać, że potrafił zabłysnąć kilka razy na torze. Poderwał zielonogórskich fanów i pozbierał się po wielu kontuzjach.
LICZBA - 13. Mówi się, że trzynastka jest pechowa, ale na pewno nie w tym przypadku. Dokładnie na tylu zawodach żużlowych byłem w 2018 roku. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to imponująca liczba, ale na brak zajęć nie narzekałem. Chciałbym częściej odwiedzać nasze stadiony i jestem przekonany, że w przyszłym sezonie będę miał więcej czasu. Musiałem się zadowolić wyjazdem do Łodzi, Gniezna, Zielonej Góry i Grudziądza. W przewadze oczywiście był domowy obiekt w Gdańsku. Wciąż żużel mnie cieszy i niech trwa to jak najdłużej.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji