Czy zawodnik ROW-u Rybnik przesadził? Mocna riposta ze strony GKSŻ

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / ROW - Lokomotiv. Mateusz Szczepaniak (kask niebieski)
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / ROW - Lokomotiv. Mateusz Szczepaniak (kask niebieski)

Mateusz Szczepaniak nadal czeka na pieniądze, które zarobił w 2017 roku w Wandzie Kraków. Zawodnik żali się, że PZM umywa w tej sprawie ręce i nie chce mu pomóc.

- Szkoda, że zawodnicy nie uczą się na własnych błędach - mówi nam Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ. - Wielu z nich nadal podpisuje zwykłe kontrakty, a dodatkowo różnego rodzaju umowy sponsorskie z podmiotami w jakiś sposób współpracującymi z klubem. W ten sposób chcą ominąć ograniczenia z regulaminu finansowego i dodatkowo zarobić. Po ludzku jest to w pewien sposób zrozumiałe - wyjaśnia wiceprzewodniczący GKSŻ.

W żużlowej centrali podkreślają, że związek nie jest w stanie nikomu zabronić podpisywania umów sponsorskich. - Gdyby próbował, to powstaje pytanie, czy powinien zabraniać? To w końcu normalna praktyka w sporcie. Nawet gdy jest nadużywana. Zdajemy sobie sprawę, że czasami wygląda to tak, że klub podpisuje normalny kontrakt i zapewnia pomoc zawodnikowi w podpisaniu dwóch, trzech umów sponsorskich, traktując je nieformalnie jako dodatkową korzyść z tytułu zawarcia kontraktu - przekonuje Fiałkowski.

- Mamy ograniczone możliwości działania, ale nie jest prawdą, że w ogóle się takimi sprawami nie interesujemy. Tam, gdzie możemy, staramy się pomóc - dodaje wiceprzewodniczący i jako przykład podaje zaległości wobec Tomasza Jędrzejaka z tytułu umów sponsorskich, które ma właściciel Stali Rzeszów Ireneusz Nawrocki. - Literalnie jest tak, że regulamin finansowy rzeczywiście nie obejmuje umów sponsorskich i odnosi się tylko do treści kontraktów - zauważa.

- Zawodnicy muszą jednak dostrzegać różnicę pomiędzy umową z firmą, w której prezes klubu pełni ważną funkcję i pomógł w jej zawarciu, a umową z podmiotem, który jest od klubu całkowicie niezależny. To są dwie różne rzeczy - wyjaśnia Fiałkowski.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

- Jeśli osoba, która widnieje w statucie klubu, podpisuje dodatkową umowę, to jest jakieś pole do działania dla władz polskiego żużla. W drugim przypadku mamy jednak do czynienia ze zwykłą niepodlegającą nadzorowi PZM umową cywilno - prawną. Wtedy w wypadku braku jej realizacji jest to sprawa dla sądu, a nie żadnej komórki w PZM. Mówimy o tym od wielu lat, więc nie rozumiem, dlaczego zawodnikom przy zawieraniu kontraktów nie zapala się ostrzegawcza lampka - komentuje wiceprzewodniczący.

Zawodnik ROW-u Rybnik zasugerował również, że po części problem mogłoby rozwiązać zlikwidowanie regulaminu finansowego. Wtedy wszystkie rozliczenia żużlowca z klubem byłyby podciągnięte pod proces licencyjny. - To nie jest do końca prawda - zauważa Fiałkowski. - Nikt nie zabroni i tak podpisywania zawodnikom umów sponsorskich w takiej czy innej formie. Jestem przekonany, że nawet po zlikwidowaniu regulaminu finansowego niektórzy nadal będą to robić, bo będzie przez nich przemawiać chęć większego zarobku. Dodam również, że kiedy regulaminu finansowego nie było i z żużlowej mapy Polski znikały kolejne ośrodki, to bardzo często słyszeliśmy zarzut, że nie robimy nic, by temu przeciwdziałać. Regulamin finansowy to rozwiązanie, którego chciały i nadal chcą kluby. To nie oznacza jednak, że zawodnicy nie są w żaden sposób chronieni. Są, ale powinni do pewnych tematów podchodzić z większym dystansem i zachowywać ostrożność - podsumowuje Fiałkowski.

Źródło artykułu: