Roztropne polowanie Lwów. Teraz drużyna nie ma dziur (plusy i minusy)

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Włókniarz - Unia Tarnów. Matej Zagar
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Włókniarz - Unia Tarnów. Matej Zagar

Spokój podczas okresu transferowego w Częstochowie został na moment zmącony przez ofertę Motoru dla Mateja Zagara. Włókniarz zareagował szybko, zaś Słoweniec dotrzymał słowa. Bijemy częstochowianom brawo, bo z głową zbudowali zespół.

PLUSY

Utrzymanie trzonu drużyny. Zarząd klubu wykonał fantastyczną robotę podpisując przed minionym sezonem dwuletnią umowę z Leonem Madsenem. Duńczyk jest w życiowej formie i na pewno otrzymałby intratne propozycje po najlepszym roku w karierze. Bez problemów osiągnięto porozumienie z drugim filarem Lwów, czyli Fredrikiem Lindgrenem. W klubie są Szwedem zachwyceni, a prezes Michał Świącik stawia go za wzór profesjonalisty. Sam zawodnik natomiast jest wdzięczny za normalność i ludzkie podejście panujące we Włókniarzu. W Częstochowie dobrze czują się też Adrian Miedziński i Matej Zagar, choć ten drugi był mocno kuszony przez Speed Car Motor Lublin. Sprawa zbulwersowała częstochowian, ale wszystko zakończyło się dla nich pomyślnie. Tym samym kręgosłup ekipy, która wjechała do najlepszej czwórki, został zachowany.

Wymiana najsłabszych ogniw. Już w trakcie rozgrywek nikt nie miał złudzeń, że przynajmniej na rok Tobiasz Musielak rozstanie się z jazdą w PGE Ekstralidze. Wychowanek Unii Leszno nieźle zaczął sezon, ale od końcówki maja była już katastrofa. Pojedyncze udane wyścigi nie przekonały władz klubu do przedłużenia z nim współpracy. Zaczęto poszukiwać drugiego polskiego seniora i wybór padł na Pawła Przedpełskiego. Sprawy dopięto mniej więcej w połowie października. Włókniarz był zdecydowany na wychowanka klubu z Torunia. W Częstochowie nie czekali aż określi się Kacper Woryna i dobrze, bo zostaliby z ręką w nocniku. Inne opcje niż Przedpełski? Zaraz po zakończeniu sezonu mówiło się o Jakubie Jamrogu, jednak w tym przypadku prezes Świącik przyznał wprost, że nie ma przekonania do wychowanka tarnowskiej Unii. Przy trenerze Marku Cieślaku Przedpełski ma odzyskać dawny blask.

Piętą achillesową w minionym roku we Włókniarzu była pozycja drugiego młodzieżowca. I na tym polu poczyniono wzmocnienia, bowiem zakontraktowano Jakuba Miśkowiaka z Orła Łódź. Kibice kręcą nosem, że nie parafowano od razu umowy do końca wieku juniora, ale w klubie dowiedzieliśmy się, iż kontrakt został skonstruowany tak, by nikt Włókniarzowi Miśkowiaka nie próbował podebrać. Chodzi o to, że jeśli zawodnik będzie spełniał oczekiwania, a klub wywiąże się ze wszystkich zapisów umowy, to automatycznie ma ona zostać przedłużona.

MINUSY

I tylko tych wychowanków żal. Częstochowianie mądrze przepracowali okres transferowy, ale fanom może nie podobać się to, że polscy seniorzy we Włókniarzu nie są wychowankami klubu. Obiecujący juniorzy sprzed paru sezonów, jak Artur Czaja, Hubert Łęgowik czy Oskar Polis zdecydowali się na jazdę w klubach z niższych lig. Polis przebąkiwał, że chciałby ustabilizować formę i spróbować sił we Włókniarzu, ale najwcześniej w 2020 roku. Szkoda, bo już teraz mógłby być ciekawą alternatywą dla któregoś z zawodzących seniorów jako opcja rezerwowa (nr 8/16). Tę rolę otrzymał jednak Damian Dróżdż i tu mały plusik, bo to zawodnik wywodzący się z Częstochowy i we Włókniarzu traktowany jest jak wychowanek, mimo że oficjalnie licencję zdał w barwach klubu z Opola.

Zamieszanie z trenerem. Choć te wydarzenia nie miały miejsca bezpośrednio w trakcie okresu transferowego, ale bez wątpienia były związane z ruchami kadrowymi. Trenerowi Markowi Cieślakowi marzył się Martin Vaculik w miejsce Mateja Zagara, ale prezes Świącik musiałby wygrać w totolotka, aby stać go było na zamienienie Słoweńca Słowakiem. W skrócie: zrobił się chaos, bo trener Cieślak po ostatnim meczu ligowym wypalił, że nie może dogadać się z władzami klubu i nie wie czy współpraca będzie kontynuowana. Doszło do zupełnie niepotrzebnej wymiany zdań w mediach. Już dzień później prezes i szkoleniowiec mieli sobie wszystko wyjaśnić. Potem Marek Cieślak tłumaczył się pokrętnie, że został źle zrozumiany. Może dałoby się tego uniknąć, gdyby trener chciał rozmawiać z nie tylko wybranymi sobie dziennikarzami.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: