W minionym sezonie ROW Rybnik nie zrealizował celu, jakim był awans do PGE Ekstraligi. Najpierw rybniczanie przegrali dwumecz finałowy Nice 1.LŻ, w którym okazali się gorsi od Speed Car Motoru Lublin, a następnie w spotkaniach barażowych ulegli Falubazowi Zielona Góra.
W barażu ze świetnej strony zaprezentował się Mateusz Szczepaniak, czym zwrócił na siebie uwagę innych klubów. 31-latek nie zamierzał się długo zastanawiać i wybrał pozostanie w dotychczasowej ekipie.
- Były różne propozycje, ale chciałem zostać. Naszym celem na ten sezon był awans, ale nie udało się go zrealizować i czuję, że po części przeze mnie - stwierdził żużlowiec.
Szczepaniak ma świadomość, że zawodził w pierwszej fazie rozgrywek, kiedy to "Rekiny" przegrały kilka ważnych spotkań. - To była kwestia sprzętu. Motocykle nie jechały tak jak powinny, a to pociągnęło mnie w dół mentalnie. Dobrze pod tym względem zrobiła mi lipcowa przerwa w rozgrywkach. Wtedy się odbudowałem, choć nie było idealnie, bo w finale w Lublinie znów zabrakło moich punktów - dodał.
Wychowanek pilskiej Polonii wierzy, że sezon 2019 będzie znacznie lepszy dla rybnickiej drużyny. - Mam dużą chęć poprawy. Chcę wywalczyć ten upragniony awans dla kibiców i prezesa Mrozka - zapewnił Szczepaniak, którego kuszono wizją powrotu w rodzinne strony. - Tak, była propozycja z Ostrowa - zdradził.
Doświadczony zawodnik w przyszłym sezonie nie zamierza już startować w brytyjskiej Premiership. Zapowiedział też, że jego sprzętem nadal będzie opiekować się ojciec. Szczepaniak planuje jednak na początku zakup nowych silników u jednego z zagranicznych tunerów, tak aby mieć większy wybór w parku maszyn.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów