Po tym jak w pierwszym spotkaniu Cash Broker Stal Gorzów pokonała Fogo Unię Leszno zaledwie różnicą dwóch punktów, gorzowianie nie byli faworytami rywalizacji o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. W rewanżu leszczynianie bardzo szybko zniwelowali straty z pierwszego spotkania i wydawać się mogło, że losy walki o tytuł najlepszej drużyny w kraju zostały rozstrzygnięte.
Zawodnicy Stali przystąpili do kontrataku w ósmej gonitwie, w której wygrali podwójnie. W tym momencie goście zbliżyli się do leszczyńskich "Byków" na dystans czterech punktów.
Wtedy swoją obecność na finale PGE Ekstraligi postanowili zaznaczyć kibice gości. W ich sektorze odpalono race, co wymusiło przerwę w spotkaniu. Sędzia wznowił rywalizację dopiero w momencie, gdy atmosfera na trybunach się uspokoiła. Takie zachowanie gorzowskich fanów krytykował w nSport+ Mirosław Jabłoński.
- Mieliśmy prawidłowe postępowanie ze strony sędziego. Przedłużył przerwę, gdy zobaczył zamieszki i odpalenie racy. Później arbiter przerwał procedurę startu do biegu dziewiątego, bo incydenty się powtórzyły - mówił w studiu nSport+ Leszek Demski.
Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą o imprezach masowych, odpalanie rac podczas zawodów sportowych jest zakazane. Należy oczekiwać, że fani z Gorzowa za swój wybryk zapłacą wysoką cenę.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku