Maksym Drabik był bliski nawiązania do sukcesów Emila Sajfutdinowa i Darcy'ego Warda, którzy przed kilkoma laty dwukrotnie zdobywali tytuł IMŚJ. Polak przystępował do piątkowych zawodów w czeskich Pardubicach z bezpieczną, sześciopunktową przewagą nad drugim w klasyfikacji Bartoszem Smektałą.
Ostatni turniej finałowy nie ułożył się jednak po myśli zawodnika Betard Sparty Wrocław. Drabik od pierwszej serii startów nie wyglądał przekonująco na torze i miał problemy z obieraniem właściwych ścieżek na trasie. W efekcie roztrwonił przewagę i złoto powędrowało na konto Smektały.
- Każdy medal i mniejsze czy większe osiągnięcie cieszy. Tym bardziej, że było to poparte ciężką pracą. Ja, moi bliscy, mój team, Ryszard Kowalski. Każda z tych osób wykonała świetną robotę w tym sezonie - powiedział młody żużlowiec.
Drabik nie ukrywał jednak, że jest lekko rozczarowany srebrnym medalem. - W Pardubicach było ciężko. Tor się zmieniał, więc próbowaliśmy podążać za nim, a momentami wyprzedzać. Nie udało się to. Taki jest sport, takie jest życie. Mam mały niedosyt, bo byliśmy naprawdę blisko. Męczyliśmy się z biegu na bieg, a tak czy inaczej załapaliśmy się do finału. Można uznać, że to mniejszy sukces i na pewno się z tego cieszymy. Powoli myślimy o kolejnym sezonie - dodał.
Wcześniej Drabik zakończył zmagania ligowe w PGE Ekstralidze, a to oznacza, że może teraz udać się na upragniony odpoczynek. - Wakacje mam już zaplanowane. Czas na chwilę relaksu, bo ten sezon był dość atrakcyjny i owocny, ale momentami ciężki. Pochłonął nas mentalnie, więc czas na mały odpoczynek - podsumował.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie
naprawdę