Jan Krzystyniak. Na pełnym gazie: Marek Cieślak nie potrafi przegrywać. Czwarte miejsce to klęska (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Marek Cieślak
zdjęcie autora artykułu

W swoim najnowszym felietonie Jan Krzystyniak odniósł się do medialnego kabaretu, który rozpętał po meczu o trzecie miejsce Marek Cieślak. - Trener Włókniarza nie potrafi przegrywać - uważa nasz ekspert.

Na pełnym gazie to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca i szkoleniowca, a obecnie cenionego żużlowego eksperta.

***

Zauważyłem, że w klubie, w którym pracuje trener Marek Cieślak, na zakończenie sezonu sytuacja się powtarza. Przypominam sobie sytuację z Ostrowa, kiedy to Marek Cieślak objął pierwszoligową Ostrovię Ostrów Wlkp. Zakończenie współpracy odbyło się w burzliwy sposób. Dostrzegłem, że Marek nie umie przegrywać. To człowiek, który nie potrafi przyznać się do własnej winy. Trudno jest ją niejednokrotnie wskazać, bo może ona leżeć po stronie zawodników, zarządu czy właśnie trenera, ale tej winy nigdy nie ma po stronie Marka. To wynika z jego wypowiedzi.

Uważam, że próbuje obwiniać wszystkich wokoło. Nie wiem czy jest to pod wpływem emocji. Nie chcę się zagłębiać czy emocje bądź chwila zapomnienia powodują, że Marek staje się tak bardzo wylewny. Nie wiem też po czyjej stronie leżała prawda w tej sytuacji, ale zawsze z jego wypowiedzi wynika, że winny jest ktoś inny, w tym przypadku właściciele Włókniarza czy wcześniej z Ostrowa. Nie wiem, jak skończyło się rozstanie w Zielonej Górze, ale z tego co słyszałem, też nie wyglądało to najlepiej.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie

Wiemy, że przez kilka lat Marek Cieślak to był taki David Copperfield polskiego speedwaya. Obejmując jakiś zespół, robił wynik, ale wiemy, jak to wszystko wyglądało i jakimi składami dysponował. Zawsze mówiłem, że tam gdzie idzie Marek Cieślak to budżet klubu musi być nieprawdopodobnie wysoki. Przyjście Marka wiąże się z zakupem kilku znakomitych zawodników. Ta magia przez ostatnie lata prysnęła i sądzę, że Marek nie potrafi zrozumieć i dopuścić do siebie myśli, że w jakiś sposób może być tej sytuacji winien.

Dla mnie czwarte miejsce Włókniarza to klęska tej drużyny. W ubiegłym roku zespół z Częstochowy odniósł ogromny sukces zajmując z gorszym składem piąte miejsce. Nie prowadził ich wtedy Marek Cieślak, tylko Lech Kędziora. Dla mnie Włókniarz rok temu był największym zaskoczeniem na plus. Teraz widzieliśmy, jak ogromną pomoc finansową ze strony miasta otrzymał ten klub, tylko po to, aby drużyna osiągnęła znaczący wynik. Takowym według mnie jest miejsce na podium. Drugie i trzecie to na otarcie łez, bo wiadomo, że zawsze liczy się tylko pierwsze, gdyż to o nim wszyscy będą pamiętać. W Częstochowie dokonano wzmocnień, między innymi ściągnięto właśnie Marka Cieślaka. Tymczasem osiągnięto tylko czwarte miejsce i uważam, że jest to porażka tego zespołu. Wydaje mi się, że Marek nie może tego przyjąć. Przyzwyczaił się do tego, że gdzie jest, tam jest wynik. Te czasy się skończyły.

Na koniec strony sobie wszystko wyjaśniły. Widać, że Marek Cieślak ochłonął i żałował swoich słów. Przypuszczam, że najprawdopodobniej nie miał propozycji z żadnego klubu. Odchodząc z Włókniarza w tym przypadku kończyłby karierę trenerską. Podejrzewam, że ofert nie było, więc co mu pozostało? Ochłonął, przeprosił i wyraził skruchę.

Jan Krzystyniak

Źródło artykułu: