PLUSY
Maciej Janowski. Może nie jedyny zawodnik Betardu Sparty Wrocław, który zasłużył na play-off (Maksym Drabik też w sumie dał radę), ale na pewno jedyny, który pojechał w obu meczach półfinałowych na ekstraligowym poziomie. W Lesznie walczył o każdy punkcik, długo trzymając swój zespół przy życiu. Brawo Maciej. Jeśli Unia zapyta o ciebie po sezonie, to wcale mnie to nie zdziwi.
Cash Broker Stal Gorzów. Zacznę od gratulacji za finał i pokaz siły w dwumeczu z forBET Włókniarzem Częstochowa. 100 punktów zdobytych na tym poziomie rozgrywek robi wrażenie. Bo też Stal przejechała się po rywalu niczym walec. I nie umniejsza jej sukcesu kontuzja Mateja Zagara. Mam wrażenie, że trener Stanisław Chomski zbudował formę drużyny na właściwy moment. Już ostrzę sobie zęby na finał.
Fogo Unia Leszno. Do połowy rewanżowego spotkania zespół wyglądał tak sobie. Już zdążyłem poczytać komentarze kibiców, że Piotr Baron płaci za kombinowanie z torem (ciągle coś zmieniał, zamiast postawić na powtarzalność). Jednak leszczynianie złapali wiatr w żagle w odpowiednim momencie. Świetna końcówka Emila Sajfutdinowa i Jarosława Hampela. Ważna wygrana Piotra Pawlickiego w 8. biegu, gdzie Sparta po 5:1 w poprzednim wyścigu miała ochotę pójść za ciosem.
ZOBACZ WIDEO Cztery okrążenia: Rafael Wojciechowski
Patryk Dudek. Żeby nie było, że zapomnieliśmy o Grand Prix Słowenii. Nudnym jak flaki z olejem, ale jakżeż dla nas szczęśliwym. Dudek dzięki wygranej i dużej liczbie punktów wraca do gry o medale. Nie o złoto, czy srebro, ale brąz jak najbardziej możliwy. Jest zimniej, silniki Jana Andersson (z nich głównie korzysta zawodnik) pracują lepiej, więc nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki. Całe podium GP 2018 nasze nie będzie, ale dwa medale możemy wyszarpać.
MINUSY
Rafał Dobrucki. Trenera lubię, ale chyba nie tak miał wyglądać jego drugi rok pracy w Sparcie. Szkoleniowiec sam przyznał, że drużyna nie trafiła z formą, a to zawsze obciąża konto trenera. Niestety, ale znowu też mieliśmy taktyczne błędy opiekuna Sparty. W Lesznie nie wykorzystał pięć razy Maksyma Drabika. W ogóle zmiany były spóźnione. Po co w 9. biegu jechał słabiutki Vaclav Milik? Wiem, że łatwo jest analizować pewne ruchy po fakcie, ale są rzeczy oczywiste. Po podwójnej wygranej w 7. wyścigu (przy prowadzeniu 22:20) można było rozegrać ten mecz inaczej.
Fredrik Lindgren. Gdyby nie kosmiczna jazda Szweda w pierwszych meczach sezonu nie byłoby Włókniarza w play-off. Jednak półfinały Lindgren położył częstochowianom na łopatki. 6+2 w pierwszym i 5 punktów w drugim meczu to było brutalne zejście z kosmosu na ziemię. I nie kupuję tłumaczeń o kontuzji kciuka. Jakoś w Krsko to nie przeszkadzało. Można by pomyśleć, że Fredrik potrafił zacisnąć zęby tam, gdzie mu naprawdę zależało.
Tai Woffinden. W sobotę była katastrofa w Grand Prix (dzięki temu Bartosz Zmarzlik odrobił 7 punktów do liderującego Anglika i zmniejszył stratę do 9), a w niedzielę żadnej trójki w meczu ligowym w Lesznie. W ogóle dorobek jak na lidera zespołu (8) mizerny. Woffinden od pewnego czasu strasznie się męczy. We wrocławskim klubie mówią, że pojawił się kłopot z wygrywaniem startrów i przez to wyniki się pogorszyły. Tak jak zmiana pogody wpłynęła dodatnio na silniki robione przez Anderssona, tak miała ujemnie wpłynąć na te przygotowywane przez Ryszarda Kowalskiego.
Doyle też w zeszłym roku wymiatał, Czytaj całość