Play-off w pigułce. Szkoda, że bez Get Well. W półfinałach wszystko już pozamiatane (komentarz)

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Matej Zagar oszołomiony po upadku.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Matej Zagar oszołomiony po upadku.

Mamy jeszcze rewanże, ale wszystko wskazuje na to, że w finale pojadą Stal z Fogo Unią. Niedziela była fatalna dla Rafała Dobruckiego. Dokonał złych wyborów, jako trener kadry juniorów, a i Sparty nie wyciągnął z dołka.

KOMENTARZ. Cudu w półfinałowych meczach rewanżowych nie będzie. Betard Sparta i forBET Włókniarz nie mają wystarczających argumentów, by na wyjazdach odrobić straty z pierwszych spotkań (odpowiednio 6 i 8 punktów). Oglądając mecze w Częstochowie i Wrocławiu, żałowałem, że nie ma w play-off Get Well, czy nawet GKM-u. Jedni i drudzy rozpędzeni, na fali wznoszącej. Tymczasem w grze o medale musieliśmy oglądać zespół, z którego po 14. kolejce zeszło powietrze (Włókniarz), bo plan został wykonany. Musieliśmy też katować oczy, patrząc na targaną kryzysami Spartę.

I jeszcze ta historia z Rafałem Dobruckim, jego absencją na sobotnim finale DMEJ i brak powołania na tę imprezę dla Maksyma Drabika. Brak wynikający chyba wyłącznie z tego, żeby jeden z liderów Sparty odpoczął przed ważnym meczem, zamiast tłuc się 1000 kilometrów w jedną stronę. Zamiast tego mieliśmy powołanie dla będącego świeżo po kontuzji Dominika Kubery z konkurencyjnej Fogo Unii.

Zdaję sobie sprawę, że w innych dyscyplinach zdarza się, że trener klubowy jest równocześnie trenerem reprezentacji. W żużlu mogłoby się to udać, jedynie pod warunkiem, że kalendarz byłby tak ułożony, że imprezy, w których startuje Polska, nie kolidowałyby z rundami PGE Ekstraligi. Tak się jednak nie dzieje, więc coś trzeba wybrać.

Trener Dobrucki tłumaczył, że zdarza się taki dzień w roku, że miał sprawy rodzinne, że DMEJ jest dla 19-latków, ale ja tego nie kupuję. W kadrze zawsze i wszędzie muszą jeździć najlepsi, a trener musi być z nimi (w końcu to nie sto, a zaledwie kilka ważnych imprez w roku z DMŚJ i DMEJ na czele). Dlatego już chyba byłoby lepiej, jakby szkoleniowiec przyznał, że działacze Sparty przypomnieli mu, gdzie zarabia pieniądze i o czyj interes powinien zadbać w pierwszej kolejności. Przynajmniej mielibyśmy jakąś gorącą dyskusję, która miałaby szansę skończyć się konstruktywnymi wnioskami.

BOHATER. Michał Gruchalski. Idealnie załatał lukę po Mateju Zagarze, który po kraksie w drugim biegu okazał się niezdolny do dalszej jazdy. Z dwóch dodatkowych biegów Gruchalski wyciągnął 5 punktów, w sumie zdobył ich 11. Zrobił więcej, niż od niego oczekiwano. I w tym miejscu posypuję głowę popiołem, jako członek kapituły Gali PGE Ekstraligi nominującej zawodników za dobre wyniki w sezonie 2018. Gruchalskiego nie daliśmy, sam byłem przeciw, ale już zaczynam żałować. A jeśli zawodnik w trzech pozostałych meczach play-off pojedzie równie dobrze, jak z Cash Broker Stalą Gorzów, to już będę sobie pluł w brodę.

KONTROWERSJA. To z pewnością Wrocław. Nawet jeśli nie było w tym winy gospodarzy, a chcę wierzyć w to, że tak było, to awaria zasilania i unieruchomiona maszyna startowa obciążają Spartę. W końcu gospodarz ma obowiązek, by wszystko zagrało i nikogo nie interesują zalane studzienki. Takie zdarzania powodują też, że gęstnieje klimat wokół żużla. Już w Lesznie wysnuli teorię, że jakoś tak się dziwnie składa, że w meczach z nimi we Wrocławiu mają kłopoty z prądem. W zasadniczej padła banda dmuchana, a maszyna startowa. I wszystko to przy niekorzystnym wyniku dla Sparty.

AKCJA MECZU. W Częstochowie było tyle dobrego ścigania, że można by nim obdzielić kilka spotkań. Dla mnie świetny 4. bieg, gdzie cięli się Bartosz Zmarzlik z Zagarem. Do tego 11., w którym Gruchalski wygrał z Krzysztofem Kasprzakiem, a Rafał Karczmarz minął na mecie Tobiasza Musielaka. A co się działo w 14. Gruchalski po jego zakończeniu bezradnie rozkładał ręce, nie wierząc, że wyprzedził na kresce Szymona Woźniaka, ale powtórki pokazały, że upór juniora konsekwentnie budującego prędkość jazdą po szerokiej bardzo się opłacił.

CYTAT. Było ich tyle, że trudno się zdecydować na coś konkretnego. - Spojrzałem na zamek - przyznał Piotr Pawlicki z wyrzutem po 10. biegu, bo akurat wtedy we Wrocławiu startowali już na gasnące zielone światło. Zawodnik zaprogramowany na określone zachowanie na starcie mógł się pogubić.

Jednak naprawdę pikantnie było wtedy, gdy przedstawiciele Fogo Unii komentowali absencję trenera Dobruckiego w DMEJ. - Ja się teraz zastanawiam, dlaczego trenera tam nie było - mówił Piotr Baron, szkoleniowiec leszczyńskiego zespołu. - To było słabe z jego strony - dodał poirytowany Dominik Kubera, zwracając uwagę, że start w reprezentacji to honor. Nic dodać, nic ująć.

LICZBA. 1 - pierwsze zero przywiózł w tym sezonie Zmarzlik. Nie piszę tego, żeby piętnować czy wyszydzać zawodnika Stali, bo nikt nie jest maszyną. Zresztą Leon Madsen i Tobiasz Musielak do spółki załatwili Zmarzlika w 7. wyścigu, a ten, w 14. biegu odkuł się i pojechał tak, że stało się jasne, iż Stal tego meczu nie przegra.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po toruńsku

Źródło artykułu: