Motor nie powinien płacić za błąd jednego człowieka. On sam musi być zawieszony na pół roku

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Oskar Bober (w kasku żółtym)
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Oskar Bober (w kasku żółtym)

Czy po alkoholowej wpadce Oskara Bobera, mecz Start - Motor (47:43) powinien dojść do skutku? Co z karą dla zawodnika? - Nie karałbym Motoru walkowerem, a Bober powinien być potraktowany surowo - mówi prawnik Jerzy Synowiec.

Oskar Bober wpadł na badaniu alkomatem przed meczem Car Gwarant Start Gniezno - Speed Car Motor Lublin. Nie licząc Bobera, lublinianie zostali z trójką polskich zawodników zdolnych do jazdy. Przepisy mówią o czterech. GKSŻ policzyła jednak Bobera do składu, bo był zgłoszony i przyjechał. Jedyną karą były trzy literki W (wykluczenia) przy jego nazwisku.

- I dobrze, że GKSŻ tak postąpiła, bo karanie Motoru za wybryk zawodnika nie miałoby sensu - stwierdza prawnik Jerzy Synowiec. - Zresztą drużyna mogłaby zostać zdekompletowana z innych powodów. Jakaś kontuzja na próbie toru, czy szybko pokazana czerwona kartka i problem gotowy. Zawodnik został zgłoszony, przyjechał, więc trzeba uznać, że formalności zostały spełnione. Nie widzę powodu, żeby Motor miał płacić stratą punktów za Bobera. Pewnie nawet nie wiedzieli, że zawodnik jest na "bombie". Walkower to byłaby odpowiedzialność zbiorowa. Cała drużyna cierpiałaby przez błąd jednego człowieka.

- Co innego, gdy chodzi o samego żużlowca - komentuje Synowiec. - Tych promili trochę było (jedno z badań wykazało 0,5 - dop.red.), więc nie można mówić, że nic się nie stało. Zawodnik był pijany, chciał jechać i już to zasługuje na potępienie. Przecież żużel sam w sobie jest niebezpieczny, a ktoś jadący na gazie powodowałby dodatkowe niebezpieczeństwo. Myślę, że pół roku zawieszenia byłoby adekwatną karą do przewinienia. Oka przymknąć nie można, bo to będzie sygnał, że można sobie przyjeżdżać na mecz po wypiciu, bo nie grożą za to żadne konsekwencje.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po toruńsku

Źródło artykułu: