Michał Wachowski. Ostro w lewo: Trudno oddzielić politykę od żużla. Jak zaczęły się problemy Polonii (felieton)

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson

Wszyscy mówią o tym, by oddzielać sport od polityki. Tak byłoby najlepiej, ale w przypadku żużla są to naczynia połączone. Doskonale widać to na przykładzie pilskiej Polonii, która po ostatnim sezonie ledwo wiązała koniec z końcem.

"Ostro w lewo" to cykl felietonów Michała Wachowskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***

Obecny klub w Pile, na czele którego stoją Tomasz Soter i Tomasz Żentkowski, działa z powodzeniem od 2012 roku. Wówczas zrezygnował poprzedni zarząd, a Polonia znajdowała się w tarapatach finansowych. - Długi miały być spore, ale wierzyliśmy, że podołamy i w gronie kilku zaufanych osób podjęliśmy decyzję o przejęciu klubu. Ja zostałem wybrany jego prezesem - wspominał w rozmowie przed paroma miesiącami Soter. Z czasem okazało się, że zadłużenie po poprzednim zarządzie jest znacznie większe niż zakładano. Wówczas sam Soter wziął kredyt, by ratować prowadzony przez siebie klub.

Gdy pilanie wyszli już na prostą finansową, przez kilka lat było spokojnie. Zwłaszcza dlatego, że głównym sponsorem był opisywany przeze mnie przed ponad rokiem Henryk Stokłosa. Były senator to zarazem znany przedsiębiorca, a jego majątek szacowano nie tak dawno na 1,45 miliarda złotych. Nic więc dziwnego, że jako entuzjasta lokalnego żużla, wspierał właśnie Euro Finannce Polonię.

Pilanie spodziewali się, że przelew od Stokłosy przyjdzie też we wrześniu lub październiku 2017 roku. Takie zapowiedzi usłyszeli zresztą kilka miesięcy wcześniej. Nic z tego jednak nie wyszło i właśnie przez to Polonia wpadła w tak duże tarapaty finansowe. - Gdybyśmy w 2017 roku dostali chociaż połowę tej kwoty, co w latach wcześniejszych, to żadnego długu byśmy nie mieli - mówi osoba zorientowana w sytuacji w Polonii.

Powodem całego zamieszenia ma być konflikt polityczny, na którym cierpi klub. Miasto, w którym większość ma jedna ze znanych nam partii politycznych, pozostaje w fatalnych relacjach z ugrupowaniem Henryka Stokłosy, rządzącym w powiecie. Klub żużlowy znalazł się przez to między młotem a kowadłem. By móc dalej dzierżawić stadion - i to po korzystnej cenie - musiał porozumieć się z miastem i niepopieranym przez Stokłosę prezydentem.

W Pile domyślają się, że właśnie z tego powodu Polonia wsparcia od majętnego sponsora jesienią 2017 roku nie otrzymała. Zadłużenie, o jakim pisaliśmy, wynosiło przez to 400 tysięcy złotych. Działacze nie spali po nocach, bo nie wiedzieli, czy wystartują w nowym sezonie. Dopiero na początku lutego 2018 roku sprawa się wyjaśniła. Polonia zadeklarowała wówczas spłatę wszystkich zaległości, a gwarantem tego został prezydent Piły.

Po stracie kluczowego sponsora, finanse w Pile nie są tak kolorowe jak jeszcze dwa, trzy lata wcześniej. W klubie musieli zacisnąć pasa. Wiceprezes Tomasz Żentkowski deklarował ostatnio, że zawodnicy mają płacone regularniej niż przed rokiem, a po sezonie nie powinno być problemów z dalszą działalnością. Brak Stokłosy widać jednak dobitne po wynikach na torze. Pilanie jeszcze niedawno mieli aspiracje sięgające play-offów. W tym sezonie są tymczasem na szóstej pozycji i wiele wskazuje na to, że będą walczyć w barażach o utrzymanie. Wyobrażam sobie, że spadek do 2. Ligi byłby dla nich przykrym doświadczeniem i dobitnym sygnałem, że coś w Pile się zakończyło.

Bez względu na przyszłość klubu, trudno mieć pretensje do Henryka Stokłosy, który przeznaczał przecież na żużel swoje prywatne, ciężko zarobione pieniądze. Nikt nie ma prawa od niego wymagać, by wspierał klub do końca swoich dni. Jeśli pilanie, na czele z kibicami, Stokłosy do powrotu namówić nie zdołają, to działacze Polonii będą musieli pogodzić się z nową rzeczywistością. Zważywszy na aferę dotyczącą nieprawidłowości finansowych, jaka ujrzała światło dzienne w czwartek, trudno o choć niewielki optymizm.

Michał Wachowski

ZOBACZ WIDEO Ryszard Czarnecki: PGE IMME ma szansę mieć stałe i ważne miejsce w kalendarzu

Źródło artykułu: