Junior Falubazu Zielona Góra doznał kontuzji w turnieju eliminacyjnym Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. W 15. wyścigu zawodów upadł na pierwszym łuku i choć wrócił do parku maszyn o własnych siłach, po turnieju niezwłocznie udał się na badania. Te wykazały uraz kręgosłupa.
- Na pewno jest irytacja, nerwy też. Wszystko zaczęło "gryźć" i iść w dobrą stronę. Czułem się coraz pewniej, co było widać po mojej jeździe. Jak zwykle, co roku, trzyma mnie pech, który nie chce odpuścić - mówi Sebastian Niedźwiedź w rozmowie z Radiem Zachód.
Choć kolizja wyglądała bardzo groźnie, już dzień po kraksie młodzieżowiec zielonogórskiej drużyny czuł się bardzo dobrze. - Tuż po wypadku potrzebowałem trochę czasu, by się pozbierać. Później było już znacznie lepiej. Kolejnego dnia, gdy obudziłem się w szpitalu, nie czułem większego bólu. On był bardziej odczuwalny podczas leżenia niż podczas stawania czy chodzenia - wyjaśnia.
Póki co trudno mówić o przerwie, jaka czeka Niedźwiedzia. Na to pytanie będzie można odpowiedzieć dopiero po konsultacji lekarskiej. - Jest jeszcze ból, bo jednak trochę "przydzwoniłem". Czekają mnie wizyty u lekarza, który powie mi, co tak naprawdę mi dolega. Po tej konsultacji będziemy wiedzieć, co robić dalej. To stara kontuzja, z ubiegłego roku. Trudno zdiagnozować, czy pojawiły się nowe urazy, czy też widoczne są stare obrażenia - tłumaczy Niedźwiedź.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Krystyna Kloc i Andrzej Rusko wykonują wspaniałą pracę