Lokomotiv - Orzeł: Ślączka ciągle szuka, a Skrzydlewski cierpliwie czeka. Łódź przegra po raz piąty? (zapowiedź)

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Od lewej: Robert Miśkowiak, Witold Skrzydlewski, Janusz Ślączka
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Od lewej: Robert Miśkowiak, Witold Skrzydlewski, Janusz Ślączka

Jeszcze parę miesięcy temu brzmiałoby to jak science-fiction. Ale Orzeł Łódź, główny faworyt do awansu, zajmuje dopiero siódme miejsce w tabeli. W klubie czekają na przełamanie impasu. Na razie jednak zapowiada się na piątą już porażkę.

Nie tak miało to wyglądać. Janusz Ślączka i jego drużyna w ostatnich tygodniach brutalnie odbija się od ściany. Przed sezonem mówiło się, że Orzeł Łódź rozniesie ligę w pył, ale nic z tego. Drużyna boleśnie odczuwa skutki braku stadionu i ciągłej jazdy na obcych torach. Oczywiście jeszcze nic straconego i sezon spokojnie można uratować. W formie trzeba być przecież w sierpniu i we wrześniu, kiedy będą odbywać się kluczowe mecze. Tak czy siak, zawodnicy muszą się szybko otrząsnąć, bo tak dalej być nie może.

Witold Skrzydlewski mówił przed sezonem, że trener Ślączka obiecał mu maksymalnie dwie porażki. Wszyscy wiedzą już, że limit został dawno wyczerpany. Charakterny prezes Orła na razie jednak zachowuje spokój. Piłeczkę odbija w kierunku zawodników i grozi, że sejf z kasą będzie dla nich zamknięty. Ci jednak na razie niewiele sobie z tego robią. Większość zwyczajnie cieniuje. W środowisku już się śmieją, że jak tak dalej pójdzie, to pan Witold sięgnie po zwyczaje znane z dawnych lat i zacznie prać po łapach lagą swoich zawodników. Może to na nich jakoś wpłynie.

Żarty, żartami, ale w Łodzi chyba nikomu specjalnie do śmiechu nie jest. Tym bardziej, że teraz czeka ich trudny wyjazd do Daugavpils. Lokomotiv przed tygodniem sprawił wszystkim psikusa i pokonał na wyjeździe Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Na razie jest więc tak, że Łotysze znowu atakują nieco z drugiego szeregu. W każdym razie są na dobrej drodze, aby wejść do pierwszej czwórki. Zresztą działacze i zawodnicy też się z tym nie kryją. Nie po to ściągano rewelacyjnego Petera Ljunga, żeby wygrywać tylko z Arge Speedway Wandą Kraków, czy Euro Finannce Polonią Piła. Tu chodzi o coś więcej. Lokomotiv znów chce pokazać rogi i utrzeć nosa potentatom. I prawdę mówiąc, to oni będą faworytem tego meczu. Bo jak tu nie myśleć o zwycięstwie, kiedy ma się naprawdę wyrównany skład z wyraźnym liderem oraz atut specyficznego toru.

A co na to w Łodzi? Na razie chyba dobra mina do złej gry. Jeżeli nie stanie się nic zaskakującego, to Orzeł przegra po raz piąty w sezonie. W klubie jednak wszyscy czekają już na nowy stadion, bo to może być syndrom lepszego jutra. Jeżeli więc nie uda się wygrać w Daugavpils, to Janusz Ślączka na pewno będzie chciał, aby jego zespół przegrał jak najniżej. Później będzie można powalczyć o punkt bonusowy. Inna sprawa, że trener musi zacząć budować zawodników będących pod formą. Na przykład Roberta Miśkowiaka, który miał być liderem, a na razie w większości siedzi na ławie. Teraz znów dostanie szansę. Tym razem kosztem Rohana Tungate'a.

Orzeł Łódź
1. Norbert Kościuch
2. Robert Miśkowiak
3. Aleksandr Łoktajew
4. Josh Grajczonek
5. Hans Andersen
6. Jakub Miśkowiak

Lokomotiv Daugavpils
9. Wadim Tarasienko
10. Kjastas Puodżuks
11. Timo Lahti
12. Jewgienij Kostygow
13. Peter Ljung
14. Oleg Michaiłow

Początek meczu: godz. 16:15 (transmisja w Eleven Sports 2)
Sędzia: Remigiusz Substyk
Komisarz toru: Arkadiusz Kalwasiński
Przewodniczący Jury: Zbigniew Fiałkowski

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku

Źródło artykułu: