Tarnowianie nie chcą być sparingpartnerem dla Fogo Unii. Czas na dwa meczu luzu dla jednych i drugich

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Artur Mroczka i trener Paweł Baran
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Artur Mroczka i trener Paweł Baran
zdjęcie autora artykułu

Przed Grupą Azoty Unią Tarnów najcięższy wyjazd sezonu. W niedzielę jaskółki wybierają się na spotkanie z leszczyńskim walcem. Fogo Unia miażdży wszystko, co natrafi na swojej drodze. I nie ma znaczenia, czy mecz jest w domu czy na wyjeździe.

W tym artykule dowiesz się o:

Wszyscy przewidują, że dla Byków niedzielna potyczka będzie tylko mocniejszym sparingiem, albo jak kto woli spacerkiem. Już słychać głosy, że skazani na pożarcie tarnowianie mają teraz dwa mecze luzu, w których nie powiększą swojego dorobku.

Terminarz jest bowiem skonstruowany według schematu "lustrzanego odbicia", a że akurat teraz zamykamy pierwszą rundę, to szansa na rewanż przyjdzie natychmiastowo. Ciężko nam jednak uwierzyć by ktoś z Tarnowa przy przedsezonowej analizie kalendarza brał pod uwagę zdobycia jakiegokolwiek oczka na dream teamie . Ale marzyć nikt nikomu jeszcze nie zabronił…

- Oczywiście widzimy co Leszno prezentuje wszędzie gdzie się pojawi. Mimo to w żadnym wypadku nie jedziemy położyć się tam na torze. Chcemy wspólnie z gospodarzami zadbać o jak najlepsze widowisko. Tak żeby coś się działo i kibice wyszli ze stadionu zadowoleni - zaznacza przed pierwszym odcinkiem serialu leszczyńsko-tarnowskiego trener beniaminka PGE Ekstraligi Paweł Baran. Na razie w meczach wyjazdowych tarnowianie nie mogą się pochwalić niczym szczególnym. Wynik w delegacjach ciągnie tylko niezawodny Nicki Pedersen, a drużynowo szczytem marzeń jest przekroczenie granicy trzydziestu pięciu punktów. - Dotychczasowe rezultaty jakie osiągamy u przeciwników w żadnym wypadku nie satysfakcjonują nas, ale też zawodników. Chcemy się poprawić - mówi Baran. Przed podróżą do Wielkopolski dużym optymizmem tryskał słynący z poczucia humoru Artur Mroczka. - Leszno zawsze mi odpowiadało. Lubię się tam ścigać, bo jeździ się jak w "beczce". Dlatego nie jest to najłatwiejszy tor do okiełznania. Naprawdę trzeba umieć tam jeździć i jeśli ktoś występuje na nim pierwszy raz, może się czuć zaskoczony. Też byłem kiedyś młody i nie za bardzo wiedziałem jak "połapać kąty"na "Smoku". Ale lata praktyki doprowadziły do tego, że czuję się tam całkiem fajnie - uważa. Szybka recepta na sukces? - Trzeba mocno siedzieć na motocyklu, odkręcić pełen gaz i bez zbędnego łamania wchodzić w łuku. W stylu szosowym. Pamiętam takie spotkanie również w barwach Unii Tarnów, sezon 2015 gdy zdobyłem bodaj dziewięć oczek. Patrząc z perspektywy tego jak mocna jest nasza imienniczka, powtórzenie tego rezultatu byłoby zadowalające - kończy.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku

Źródło artykułu: