Kiedy przyjeżdża Fogo Unia Leszno, to trzeba czegoś ekstra by zwyciężyć. Jacek Frątczak spróbował opcji z Jackiem Holderem już w trzecim biegu, ale młodszy z braci Holderów tamtego dnia nie odpalił. Wyraźna porażka pogorszyła atmosferę, a niektórzy nawet domagali się dymisji menedżera.
- W takim momencie sezonu nikt nie przyjdzie i nie uruchomi nagle całej drużyny. Po prostu transfery Get Well okazały mało trafione. Nikt się tego nie spodziewał, choć teraz może się znaleźć wielu mądrych, pytających o kupienie tego czy tamtego. Zawsze się bierze zawodników w formie z poprzedniego sezonu. Wydawało się, że taki zestaw jak Doyle, Iversen, Holder i Holta musi gwarantować zwycięstwa, a tak nie jest. Tu nie chodzi o atmosferę w klubie, gdyż chociażby Grand Prix w Warszawie pokazało, że niektórzy zawodnicy są w lesie - komentuje Krzysztof Cegielski.
Przez słabą formę zawodników, niemal każdą decyzję Jacka Frątczaka można by obecnie podważać. - Trzeba jakoś tym kryzysem zarządzać, choć nie jest to łatwe. Tutaj na kogo by menedżer nie postawił, to ten zawodzi. Moim zdaniem nie ma znaczenia, kiedy dany żużlowiec wyjeżdża na tor i z jakich pól startuje. Jak jest forma, to są wyniki. Jacek Frątczak może jedynie pomóc zawodnikom w powrocie do do dobrej dyspozycji, choć oni powinni to osiągnąć sami. Mamy do czynienia z zawodowcami. Ciężko się doczepić do taktyki menedżera Get Well. Po prostu obecna forma wszystko weryfikuje - mówi Cegielski w rozmowie z naszym portalem.
Jacek Frątczak i drużyna z Torunia mają przed sobą trudny okres. Dwa mecze z forBET Włókniarzem Częstochowa oraz rewanż z leszczynianami będą twardymi orzechami do zgryzienia.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Speedway of Nations to szansa dla Rosjan