Ryszard Franczyszyn poznał Szwecję od podszewki. Przez blisko 10 lat pracował tam jako mechanik żużlowy u Davida Ruuda. W tym okresie prowadził własną działalność gospodarczą.
Później Ruud skończył karierę i postanowił otworzyć firmę budowlaną, w której zatrudnił m.in. Franczyszyna. W tym przypadku kooperacja Szweda z Polakiem trwała przez siedem lat.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
Legendarny żużlowiec nie ukrywa, że życie w Szwecji różni się od tego w Polsce. - Żyłem w małym miasteczku Gislaved, ma ono około 11-12 tys. mieszkańców. Jest tam sporo fabryk przemysłowych, gdzie ludzie znajdują zatrudnienie. Tam toczy się bardziej spokojne życie, bez większych stresów i napinki. Ludzie chodzą do pracy, a jak coś się wydarzy i zostaną zwolnieni, to zawsze są świadczenia socjalne, które zabezpieczają życie - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
Następnie odniósł się do kwestii napływu uchodźców do Szwecji.
- Jak zaczynałem pracować w Szwecji, to nie było tam jeszcze tylu uchodźców, którzy obecnie tam mieszkają. Przyjeżdżają tam i nie pracują, ale zasiłki mają. I to takie pieniądze, których niektórzy w Polsce nie są w stanie zarobić. A oni mają to bez pracy. W Szwecji wszyscy są traktowani równo, bez względu na to, czy ktoś mieszka w większym, czy mniejszym mieście. Być może w Polsce jest trochę inaczej - dodał.
A jak przez Szwedów postrzegani są Polacy? - Polacy pracują tam sumiennie. Fakt, że kiedyś, kiedyś, byli tam zatrudniani "na czarno", na wariackich papierach. Teraz już trzeba być zarejestrowanym i mieć kartę pracownika. Jak idzie się do pracy, to trzeba "odhaczyć", że jest się zatrudnionym w danym miejscu. Jeśli kogoś przyłapią na łamaniu przepisów, to pracodawca płaci kary w granicach od 30 do 50 tys. koron szwedzkich. Moim zdaniem, pracodawcom nie opłaca się zatrudniać "na czarno" - zauważył Franczyszyn.
- Nie słyszałem w szwedzkich firmach narzekań na Polaków, jest tam dobre zdanie na nasz temat. Bardziej rzucał się w oczy temat przyjęcia przez państwo tylu uchodźców. Ludzie byli o to źli, że tylu ich przyjechało i teraz pobierają zasiłki. Trochę pieniędzy Szwedom zabrali, żeby dać tym uchodźcom. A oni pracować nie chcą, więc tutaj jest problem, moim zdaniem. Ja za bardzo w politykę się nie mieszam, ale po prostu mówię o tym, co tam widziałem i słyszałem. Takie są moje odczucia - podkreślił.
Bezrobocie w Szwecji: raport
Serwis ekonomifakta.se opublikował raport, z którego wynika, że bezrobocie wśród osób urodzonych za granicą jest wyższe niż wśród osób urodzonych w kraju.
Według badań szwedzkiego urzędu statystycznego (SCB), w 2024 roku stopa bezrobocia wśród osób urodzonych za granicą wynosiła 16,2 proc., podczas gdy wśród osób urodzonych w kraju była to 5,7 proc.
W raporcie wskazano, że jednym z głównych powodów wyższego bezrobocia wśród migrantów jest relatywnie krótki czas ich pobytu w kraju. Średnio zajmuje około osiem lat, zanim połowa osób, które przybyły do Szwecji jako uchodźcy, znajdzie stałe zatrudnienie.
Kolejnym istotnym czynnikiem jest poziom wykształcenia. Ogólnie rzecz biorąc, osoby urodzone za granicą częściej mają niższy poziom edukacji niż osoby urodzone w kraju. Zarówno dla migrantów, jak i dla rodowitych mieszkańców Szwecji, ryzyko bezrobocia jest znacznie wyższe w przypadku osób z wykształceniem podstawowym.
Najwyższy wskaźnik bezrobocia odnotowano wśród kobiet urodzonych za granicą, które nie ukończyły szkoły średniej. Ponad jedna czwarta kobiet w tej grupie pozostaje bez pracy.
Warto wspomnieć też o tym, że Szwecja niegdyś była znana z liberalnej polityki migracyjnej. W ostatnich latach jednak radykalnie ją zaostrzyła. 2024 roku liczba przyznanych zezwoleń na pobyt dla osób ubiegających się o azyl oraz ich bliskich spadła do najniższego poziomu od początku prowadzenia takich statystyk w 1985 roku.
Szwedzki rząd wprowadził programy zachęcające imigrantów do powrotu do swoich krajów pochodzenia, oferując im do 350 tysięcy koron szwedzkich jako wsparcie finansowe na nowy start.
Ryszard Franczyszyn wrócił do Polski i szuka pracy
Emerytowany żużlowiec, który dobrze zapoznał się ze Szwecją, niedawno wrócił do Polski i jest na etapie poszukiwania pracy. - Na razie nic się nie zmieniło, nikt się nie odzywał. Był w zasadzie tylko jeden telefon z ofertą pracy jako mechanik, jednak w tej roli - zważając na moją dyspozycję - siebie nie widzę. Nie byłoby to komfortowe rozwiązanie - spostrzegł.
- Wiadomo, że jeden etap się skończył i trochę szybko to przerwałem, ale mam nadzieję, że wszystko jakoś się poukłada. Będę szukał czegoś, co będzie mi odpowiadało. Wierzę, że spadnę na cztery łapy - podsumował nasz rozmówca.
---
Choć Ryszard Franczyszyn karierę zaczął względnie późno, bo w wieku 18 lat, zdołał wygrać Brązowy i Srebrny Kask. W swoim pierwszym ligowym sezonie został Drużynowym Mistrzem Polski ze Stalą Gorzów.
Na krajowym podwórku zdobywał sporo medali, jednak w Indywidualnych Mistrzostwach Polski najwyżej był dziewiąty. W 1994 roku w eliminacjach do Indywidualnych Mistrzostw Świata zaszedł do półfinału.
Franczyszyn jest legendą Stali Gorzów, w której jeździł aż przez 15 lat. Poza tym wiązał się umowami z klubami z Gniezna, Świętochłowic i Warszawy
Mateusz Domański, dziennikarz WP SportoweFakty
Zatrudnij sie w tej zielonej miedzy dzielącej cywilizacje i wyksztalcenie od rynsztoka pozbawiania ludzi ich godnosci Ty umiesz jezdzic..a oni maja tylko firm Czytaj całość