Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Przede wszystkim jak się pan czuje po tym koszmarnie wyglądającym upadku z wyścigu dziesiątego?
Emil Sajfutdinow: Wypadek wyglądał faktycznie koszmarnie i tak też się czuję. Co mogę powiedzieć, szczęście w nieszczęściu, że jestem w jednym kawałku. Początek nie układał się po mojej myśli. Paradoksalnie, po tym upadku pojechałem lepiej. Musiałem zacisnąć zęby i walczyć dalej, żeby zbierać punkty.
[b]
Na cud zakrawa, że nic groźniejszego się panu nie stało. Jak to wyglądało z pana perspektywy?[/b]
Nie miałem żadnego wyboru. Kasprzak, nie wiem, czy z premedytacją czy nie, wpakował mnie w płot na pełnym gazie. Nie miałem wyjścia. Kasprzak tak przyczepił się do mnie, że musiałem mocno przywalić w bandę.
Rozmawiałem z Krzysztofem Kasprzakiem, który powiedział, że to była wina toru, bo skleiło go tak z uwagi na przyczepną nawierzchnię...
Może i go tak skleiło, ale widać było, że jechał prostu i nawet nie próbował złamać motocykla. Delikatnie wygrałem z nim start, ale później on poszerzył tor jazdy i w końcu przykleił się tak mocno, ale do mnie, a nie do toru. Czasu już nie cofnę. Stało się. Najważniejsze, żeby teraz dojść do siebie.
Ma pan pretensje do Krzysztofa Kasprzaka za spowodowanie tego wypadku? Wyjaśniliście sobie po wyścigu zaistniałą sytuację?
Jakie pretensje? Oczywiście, że to co się stało nie jest śmieszne. Teraz wszystko trochę boli, ale mogło się skończyć znacznie gorzej. Są sytuacje, że trzeba trochę odpuścić. Motocykle hamulców nie mają, ale jest manetka gazu, którą trzeba czasami przymknąć, żeby nie zrobić krzywdy sobie i kolegom.
Kości całe, ale pewnie mocno jest pan poobijany. Po takich wypadkach dzień później jest najtrudniejszy?
Tak. Dlatego zrezygnowałem z występu w Memoriale Smoczyka w Lesznie. Jestem poobijany. Będziemy jednak działać, żeby jak najszybciej wrócić do pełni sił.
Jak oceni pan przygotowanie nawierzchni? W porównaniu z rokiem poprzednim było znacznie mniej ścigania...
Czy ja wiem? Trochę ścigania było. Owszem, zrobiło się kilka dziur. Wydaje mi się, że pogoda przyczyniła się do takiego przygotowania toru. To jest jednorazowy obiekt. Nawierzchnia najwyraźniej nie była tak wilgotna jak w zeszłym roku, kiedy było nieco chłodniej. Wtedy nawierzchnia lepiej się trzymała. Teraz też można było wyprzedzać i walczyć na dystansie.
ZOBACZ WIDEO Nawałka skreśli dwóch napastników. "Nie szukamy zawodnika do pierwszego składu"
Spora liczba wypadków wynikała z takiego, a nie innego toru?
Tak. Nie chodzi nawet o dziury, ale odsypywało się na zewnętrzną i tam niesamowicie ciągnęło. Przez to, że tor jest krótki, czasami nie widać było tej odsypanej nawierzchni, która wciągała pod bandę.
Zważywszy na ten groźny upadek, te osiem punktów to chyba całkiem niezły wynik?
Oczywiście. Cieszę się z tego, co zrobiłem po tym upadku. Trochę szkoda, że nie wszedłem do półfinału, bo ten drugi motocykl spisywał się całkiem dobrze. Z drugiej strony, może dobrze, że zakończyłem na serii zasadniczej, bo biorąc pod uwagę stan mojego zdrowia, jestem zadowolony, że skończyło się tak, a nie gorzej.