Zawodnik ROW-u Rybnik wyszedł najlepiej spod taśmy. Bardzo szybki był jednak Norbert Kościuch, przez co żużlowiec gospodarzy musiał się mocno bronić. Czaja nie zostawiał miejsca swojemu rywalowi przy bandzie, przez co ten raz musiał mocno zamknąć gaz. Ponadto, 24-latek odepchnął go udem na wejściu w jeden z łuków. Walka bez żadnych precedensów skończyła się po dwóch okrążeniach, kiedy zawodnik Orła Łódź minął przeciwnika i odjechał mu na bezpieczną odległość.
Czaja otrzymał za swoje zachowanie ostrzeżenie, a sam Kościuch miał do niego pretensje po biegu, grożąc mu palcem. - Nie chcę mi się za bardzo komentować tej sytuacji. Najważniejsze jest to, że każdy z nas ukończył zawody cało i zdrowo. Nikomu się nic nie stało, a to jest dla nas priorytetem. Pachniało troszeczkę gipsem, ale tak jak mówię, dobrze, że wszyscy zakończyli mecz cało - powiedział na gorąco po spotkaniu Norbert Kościuch.
Czaja zdawał sobie sprawę z tego, że była to walka na żyletki. Zawodnik ROW-u był wolny na trasie i musiał się sporo natrudzić przy zdobywaniu punktów. - Nie kopnąłem go. On się na mnie położył, a ja odepchnąłem go udem. Nie zdjąłem jednak nogi z haka. Było ostro, ale bez przesady. Na pewno go nie uderzyłem - oznajmił Artur Czaja.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu
TV kłamie zatem....i powtórki z rożnych kamer TV tez są tendencyjne....
ech...Panie Artur..... wystarczyłoby troszkę pokory i magiczne słowo..... którego dziś j Czytaj całość