Stanisław Chomski: Zawodnicy nie mogą siedzieć jak lalki i głaskać się po głowach. W drużynie musi być zwarcie (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: trener Stanisław Chomski w rozmowie z Bartoszem Zmarzlikiem
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: trener Stanisław Chomski w rozmowie z Bartoszem Zmarzlikiem

- Ostatnie porażki Get Well nas nie uśpią, a jedno ściganie musi nam wystarczyć. A to, czy jesteśmy gotowi do sezonu, okaże się na torze. Wcale jednak nie musimy na inaugurację zrobić 200 procent normy - mówi Stanisław Chomski.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Stal rozpocznie sezon po rozegraniu jednego sparingu w konspiracji.

Stanisław Chomski, trener Cash Broker Stali Gorzów: Nie było żadnej konspiracji. Była informacja na stronie i na konferencji. Mówiliśmy, że zapraszamy na wspólny trening z Polonią Piła. Nie chciałem obiecywać meczu, bo nie wiedziałem, co z tego wyjdzie. Nie miałem pojęcia, jak zachowa się tor. W czwartek o 10.00 zrobiliśmy pierwszy wspólny trening, o 14.00 następny. Było ok., więc naturalną kontynuacją był test-mecz, czyli ściganie.

Jedno ściganie wam wystarczy?

Musi. Niektórzy mieli trochę więcej. My nie za dużo, ale też trzeba powiedzieć, że sens ma tylko takie ściganie, które pozwoli się dobrze przygotować do jazdy na własnym torze. Wcześniej mieliśmy ciężkie warunki. Zmarzlina i lód. Z wodą można wygrać, ale z mrozem nie. Jaki był sens robienia sparingów w takich warunkach? Inni robili i co z tego wyszło. Upadki, często groźne, które przynajmniej dla jednego zawodnika zakończyły się przykrymi konsekwencjami. Każdy ma jednak swoją politykę. Wspólnie z toromistrzem Jarosławem Gałą robiliśmy wszystko, żeby przygotować tor na wiele godzin jazdy. To się udało.

Stal jest gotowa do sezonu na 100 procent?

To pokaże rywal, choć od razu dodam, że nikt nie jest gotowy na sto procent. Tak na marginesie przypomnę historię z zamierzchłych czasów, gdy liga angielska miała za sobą dużo jazdy, a my w Polsce zaczynaliśmy. Nasi żużlowcy zaczynali z wysokiego pułapu, a ci jeżdżący na Wyspach od kilku punktów. Za chwilę tendencja się odwracała, bo oni robili komplety, a my obniżaliśmy loty. Dlatego nie jest sztuką zacząć od mocnego uderzenia, od zrobienia dwustu procent normy. I tak na pewno nie będzie, bo nie chodzi o to, żeby zacząć na szczycie, a potem z niego spadać. Na szczęście świadomość zawodników jest duża, wiedzą, co i jak robić. Do sparingów podchodzą z rezerwą, by dojść do wyników metodą startową. Wszystko w swoim czasie.

Co by pan jednak nie mówił, to jeden mecz i odrobina jazdy, to chyba za mało.

Jednemu da pewność dziesięć treningów, dla innego to może być za mało. Są jednak i tacy, kilka nazwisk mógłbym wymienić, którym wystarczą dwa wyjazdy na tor. Pocieszamy się, że większość jest w podobnej sytuacji, jak my. Zresztą wiosna niby już przyszła, ale tory są nieprzewidywalne i kryją w sobie niespodzianki. Przez pogodę, jaką mamy, materiał leżący na torze inaczej przyjmuje i oddaje wilgoć. Dlatego z tym większą ciekawością czekam na inauguracje.

Nie ma pan sennych koszmarów?

Śpię spokojnie, bo trochę tych lat w żużlu przeżyłem. Nie stresuję się, choć dreszczyk jest.

A myśli pan, że Jacek Frątczak, menedżer Get Well, śpi spokojnie?

Przegrał dwa ostatnie sparingi, ale nie wiem, jaki był ich cel. Czy chodziło o wynik, czy o testy? Jeśli jednak on mówi, że jest zadowolony, to nad czym tu się rozwodzić. Z ostatnich wyników Get Well nie wyciągam żadnych wniosków. To, że przeciwnik przegrywa, nie stawia nas w roli faworyta. W przeszłości nie raz wypadaliśmy przyzwoicie w test-meczach, a przychodziła liga i było słabiej.

Porażki rywali nie uśpią zawodników Stali. Przecież mogą sobie pomyśleć, że skoro Get Well dostaje takie baty, to wygrają z nimi jedną ręką.
Nikt nie będzie uśpiony, nie ma takiej opcji. Mam mądrych zawodników, którzy wiedzą, że nawet jeśli rywal jest słaby, to w końcu zbierze się do kupy i pokaże, na co go stać. Doyle, Iversen, Holta, to są konkretne nazwiska, starzy wyjadacze. Nie podniecam się ich słabością w sparinach, bo to markowi zawodnicy, którzy wyciągną wnioski i przygotują się na mecz z nami co najmniej dobrze. Nie zapominajmy, że Przedpełski, Walasek czy Jack Holder też mają swoje ambicje. To komplety zespół. Sprzętowo się uzbroją i będzie walka. Get Well oczekuje w tym roku wyniku.

Oni oczekują wyniku, a wy pozbyliście się Petera Ljunga. Został wypożyczony do Lokomotivu.

Taka była umowa z zawodnikiem. Budżet jest policzalny. Czy inne kluby mają na rezerwie dobrych zawodników, czy też wschodzące gwiazdki? Mówię o wszystkich poza Wrocławiem, gdzie jest Fricke. Ljung nie będzie czekał z założonymi rękami. Dostał ofertę z Lokomotivu, skorzystał z niej.

Co macie w zamian?

Jest Filip Hjelmland, zawodnik młodego pokolenia ze Szwecji. Może być rezerwowym. Na razie jednak nie będzie. W pierwszych meczach zamierzamy stawiać na trzech polskich juniorów. Mamy Karczmarza, Czerniawskiego i Szczotkę. Dwóch zostanie wpisanych pod numery dla młodzieżowców, jeden na rezerwę.

Wracamy do meczu z Get Well. Co może dać rywalom Iveresen? Wiele lat jeździł w Stali.

Będzie chciał wypaść jak najlepiej, a jak będzie miał możliwość, z pewnością podpowie kolegom sprzętowe rozwiązania. W żużlu jest jednak tak, że ustawienia pasujące jednemu z zawodników niekoniecznie odpowiadają innym. Zasadniczo trudno powiedzieć, jak on sobie poradzi. Wielu byłych zawodników przyjeżdżało do Gorzowa i różnie wypadali. Nie ma reguły.

Nowym zawodnikiem Stali jest Szymon Woźniak. Wiemy o nim, że dobrze jeździ na gorzowskim torze.

Dodam, że jestem z niego zadowolony, bo wkomponował się w zespół. Potwierdziły się opinie, że jest pracowity. Uważam go za perspektywicznego i obiecującego zawodnika. Na pewno nie kontraktowaliśmy go wyłącznie na gorzowski tor. On też ma ambicje, więc nie sądzę, żeby się nastawiał wyłącznie na domowy tor.

Pan zawsze może liczyć na Zmarzllika. Bartosz w poprzednich sezonach często ratował wam skórę.

Co to znaczy ratował skórę? Jest liderem, każdy chciałby mieć takiego. Bartek od dwóch sezonów jest numerem jeden w polskiej lidze i napędza zespół. Jak ktoś nie ma takiego zawodnika, to w kluczowych momentach działa na zasadzie, że albo się uda, albo nie. My mamy swój atut, ale przecież Stal to nie tylko Zmarzlik. Przypomnę, że każdy zawodnik jeżdżący w Gorzowie robi postępy. Przykład pierwszy z brzegu to Przemek Pawlicki. Startując w Stali, awansował do Grand Prix. Odszedł, ale są inni. Zgadza się, że Bartek często wskakuje w kluczowych momentach, ale mamy jednak w drużynie zdrową rywalizację. Czasem jakaś burza mózgów się oczywiście zdarzy.

Byle tylko tej burzy mózgów nie nagrały znowu kamery nSport+.

Mnie to nie przeszkadza. Jak zawodnicy siedzą niczym lalki i głaszczą się po głowach, to nic z tego nie wynika. Przepraszam, proszę, to jest dobre w przedszkolu. W żużlowej drużynie musi się coś dziać, musi być zwarcie. Czasami przed kamerami. Musimy tylko pracować, żeby nie było niecenzuralnych słów. Nie zmartwię się jednak, jak jeden drugiemu coś powie, jak wyrazi jakąś pretensję czy żal. Żużel jest sportem emocjonalnym i lepiej, jak ktoś wybuchnie, niż będzie coś dusił w sobie. Męskie rozmowy też budują atmosferę. Poza wszystkim pokazują, że zawodnicy chcą dobrze dla drużyny.

To jeszcze na koniec spytam, czy Jacek Frątczak wskoczy z radości na bandę? Kiedyś zrobił to jako menedżer Falubazu w Toruniu, gdzie mając dwa i pół zawodnika, omal nie wygrał meczu.

Nie wiem, czy wskoczy. Będzie mu ciężko.

ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018

Źródło artykułu: