Mimo ofert z innych klubów, Ernest Koza podczas okresu transferowego zdecydował się na przedłużenie współpracy ze swoim dotychczasowym pracodawcą - Speedway Wandę Kraków. - Zadecydowało między innymi to, że prezes dotrzymał słowa i wypłacił mi wszystkie pieniądze na koniec sezonu. To było kluczowe. Po co mam zmieniać coś, co jest dobre? Mam blisko na treningi, na zawody. Dochodzi fajny tor, poznałem się z prezesem i kibicami. Remontują stadion, będzie ładny i odświeżony. Widzę same pozytywy - uważa wychowanek tarnowskiego klubu w rozmowie z telewizją "ZVAMI".
W minionym sezonie 23-latek wykręcił w Nice 1.LŻ średnią biegową na poziomie 1,746. W 2018 roku chciałby poprawić ten wynik. - Chciałbym zacząć sezon tak, jak go skończyłem. Plany? Chciałbym piąć się w górę. Drużynowo byłoby fajnie, gdybyśmy awansowali do play-off, chociaż wszyscy nas krytykują i wróżą nam spadek. Super byłoby sprawić kilka niespodzianek - komentuje Koza, nawiązując do składu Speedway Wandy. Ten, przynajmniej na papierze, nie powala, choć krakowianie chcą zamknąć usta ekspertom.
Do nadchodzącego sezonu Koza przygotowywał się podobnie, jak w poprzednich latach. Trenował między innymi z Januszem Kołodziejem. - Już czekam na wyjazd na tor. W przyszłym tygodniu trzeba ruszyć z treningami, bo pierwsze zawody - eliminacje do Złotego Kasku, są 27 marca. Do turnieju zostały trzy tygodnie, a człowiek jeszcze nie siedział na motocyklu żużlowym - mówi Koza.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
A co kozie jest potrzebne do szczęścia? Siano, trawa, marchew i kapusta.