Krótkie przypomnienie. Napisałem o Press Day kadry w Zakopanem oraz o tym, że Maksym Drabik poproszony o wywiad uciekł, dodając ze śmiechem, że "na wywiad z nim trzeba zasłużyć". Zawodnik odpowiedział na swoim profilu na Facebooku, że uciekał, bo chciał uniknąć czytania, czegoś, czego nie powiedział. Dodał też, że nie promuje ludzi, którzy na to nie zasługują i wypisują różne mijające się z prawdą bzdury.
Nie mogę tych słów Maksyma skomentować inaczej jak brednie małego Kazia. Fakty. Z Drabikiem robiłem wywiad tylko raz, po ostatnim finale PGE Ekstraligi. Przed rozmową usłyszałem te same argumenty, których zawodnik użył w swoim wpisie na Facebooku. Poprosiłem o konkretne przykłady? Spytałem, kiedy to napisałem o nim nieprawdę? Odpowiedział, że to jego nie dotyczy, że to o innych chodzi. Gdzie? Co? Jak? Kogo? Zero sensownej odpowiedzi. Zrobiliśmy jednak wywiad, a kilka dni później, na Gali PGE Ekstraligi, zapytałem Drabika, czy coś może przekręciłem, albo przeinaczyłem. Odpowiedź brzmiała, że wszystko było w porządku.
Teraz jednak żużlowiec pisze niczym internetowy hejter. Pod publiczkę, żeby gawiedź się cieszyła. Wiadomo, z jednej strony ten "burak" Ostafiński, a z drugiej przesympatyczny Maksio. Problem w tym, że nasza gwiazdeczka kłamie, twierdząc, że piszę coś, czego nie powiedział. Powiem więcej, nikt w redakcji WP SF nie przeinaczał dotąd słów Drabika. Wszystko jest nagrywane. Jeśli więc Maksym palnął kiedyś jakąś głupotę i ktoś to wyłapał, to może mieć pretensje do siebie.
Uwagi Maksyma o tym, że interesuje nas (dziennikarzy) wyłącznie nabijanie wyświetleń, a także o tym, że media rządzą się swoimi prawami, a on nie ma obowiązku tego akceptować, są zwyczajnie żałosne. Pokazują całkowity brak szacunku dla osób, które kreują jego wizerunek w tychże znienawidzonych przez niego mediach. Promują go, choć nie do końca wiedzą, czy na to zasłużył. Młody Drabik jeszcze nie zrozumiał, że żużel to coś więcej niż jazda w lewo.
A na koniec jeszcze taka uwaga, bo zawodnik cieszy się, pisząc "dziennikarzowi życzę chwili refleksji, dlaczego nie tylko ja odmówiłem". Tyle że Maciej Janowski nie twierdził, że kłamię, że ma do mnie jakąś urazę. Stwierdził tylko, że kiedyś redakcja WP SF napisała o nim coś, co go zabolało, a on postanowił zastosować odpowiedzialność zbiorową. Oczywiście nie pochwalam tego, ale trudno na tym składaku budować jakiekolwiek teorie.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Drabikowi ewidentnie brakuje kindersztuby. Nie jestem jednak jego ojcem ani matką, więc nie będę mu prawił morałów. Nie będę też płakał, że nie zasłużyłem na rozmowę z nim, bo to naprawdę niczego w moim życiu nie zmieni. Za stary już jestem, żeby się tym przejmować. Całą sprawę nagłośniłem wyłącznie w nadziei, że młody człowiek coś zrozumie. Nie wyszło, ale nic to.
Dariusz Ostafiński
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii!