Czuję się jak junior po licencji - rozmowa z Mariuszem Staszewskim, nowym zawodnikiem Klubu Motorowego Ostrów

Mariusz Staszewski w swojej karierze reprezentował już barwy klubów z Gorzowa, Rybnika, Częstochowy, Zielonej Góry i Bydgoszczy. W sezonie 2009 odnowił certyfikat na żużlowca i podpisał kontrakt z Klubem Motorowym Ostrów. Ponowny ligowy debiut popularnego "Stacha" będzie miał miejsce już w najbliższą niedzielę, 3 maja na torze w Ostrowie Wielkopolskim.

Co skłoniło pana do powrotu do żużla po rocznej przerwie?

- Tęsknota do żużla. Najwyraźniej ta przerwa była mi potrzebna. Nabrałem ponownie werwy, chęci i motywacji do uprawiania żużla. Być może ta przerwa wyjdzie mi na dobre i wrócę do sportu jako lepszy zawodnik.

Ciężko podchodziło się po raz drugi do egzaminu na certyfikat?

- Oj, tak. Było to niesamowicie stresujące. Denerwowałem się zdecydowanie bardziej niż kiedy pierwszy raz zdawałem licencję. Gdybym teraz oblał, po tylu latach jazdy, byłby wstyd na całą Polskę. Przyznam się szczerze, że to był największy stres związany z żużlem jaki miałem do tej pory w karierze.

A jak poszła teoria?

- Teoria jakoś tam poszła. Z tym nie było problemów. Stresowałem się podczas egzaminu praktycznego.

Rozpoczyna pan tym samym nowy etap swojej kariery sportowej?

- Tak. Zadebiutuję w niedzielę w meczu Klubu Motorowego Ostrów z RKM-em ROW Rybnik. Wierzę, że będzie to udany debiut. Oby mecz był wygrany, bo dobro drużyny jest przecież najważniejsze.

Trochę zaskoczył pan środowisko żużlowe, wiążąc się akurat z Klubem Motorowym. Dlaczego taki wybór?

- W ostatnich kilku latach miałem parę podejść do ostrowskiego klubu. Czasami wydawało się, że będę już tutaj jeździł, ale ostatecznie lądowałem w innym zespole. Cóż, w myśl powiedzenia, co się odwlecze to nie uciecze, podpisałem kontrakt z Klubem Motorowym Ostrów w tym roku. Mam nadzieję, że obie strony na tym skorzystają. Ja będę skutecznie punktował, a drużyna zyska solidnego zawodnika.

Jak się pan czuje na motocyklu po takiej przerwie?

- Dobrze. Nie mam żadnych problemów. Sezon, który spędziłem w Bydgoszczy w 2007 roku był bardzo ciężki dla mnie. Miniony rok był mi potrzebny na odpoczęcie od żużla. Znalazłem w sobie jednak nową motywację do tego sportu i jestem pełen optymizmu co do moich występów w Klubie Motorowym.

Nie boi się pan o miejsce w składzie Klubu Motorowego, w którym konkurencja jest przecież spora?

- Jestem ambitnym zawodnikiem i nie liczę tylko na to, że będę łapał się do składu i jeździł od meczu do meczu, ale stawiam sobie za cel bycie ważnym ogniwem tej drużyny. Jakbym liczył na przeciętność, nie wracałbym do tego sportu. Chcę naprawdę skutecznie punktować. Czuję się jak junior po licencji. Pełen ambicji i planów.

Jakie prognozy przed niedzielnym meczem z RKM-em?

- Ciężko jest mi powiedzieć, jak zaprezentuje się drużyna z Rybnika. Nie widziałem w tym sezonie na torze żadnego zawodnika RKM-u. Patrząc na ich skład, nie wydaje się, żeby była to silna drużyna. Okazuje się jednak, że nazwiska nie jeżdżą, a zespół z Rybnika prezentuje się bardzo solidnie. Wyniki z początku sezonu pokazują, że jest to groźny rywal. W naszym zespole panuje pełna mobilizacja i koncentracja. Chcemy oczywiście wygrać.

W przeszłości startując w Rybniku współpracował już pan z trenerem Janem Grabowskim. Zna pan więc doskonale obecnego szkoleniowca KMO...

- Dokładnie. Wówczas, kiedy ja reprezentowałem barwy rybnickiego klubu oprócz trenera Jana Grabowskiego pracował tam także mechanik, Ryszard Małecki. Można powiedzieć, że tworzyliśmy udane trio. Wtedy w Rybniku wywalczyliśmy awans. Kto wie, może w Ostrowie w tym sezonie zrobimy powtórkę?

Źródło artykułu: