Przed przyjściem Ireneusza Nawrockiego do Stali Rzeszów, żużlowa spółka miała ponad 1,5 miliona złotych długu wobec firmy Betad Leasing. Nawrocki, a konkretnie jego spółka Mega Invest, wykupił dług i teraz to jemu Stal zalega pieniądze. W środowisku takie rozwiązanie budzi podejrzenia. Raz, że Betad Leasing dotąd nie potwierdził odsprzedania długu, a dwa, że wszyscy się zastanawiają, skąd taka akurat konstrukcja zamiast zwykłego umorzenia.
- Ze względu na ustawy skarbowe i urząd skarbowy nie mogliśmy postąpić inaczej - tłumaczy nam Nawrocki. - Nie można ot tak wejść do spółki i wrzucić pieniądze jak do worka. Nawet zapłata ubiegłorocznego długu wobec zawodników w wysokości 900 tysięcy złotych była proceduralnym problemem. W końcu zapłaciłem żużlowcom z prywatnych pieniędzy.
- A dług jaki ma żużlowa spółka wobec mnie, nie jest żadnym problemem - kontynuuje Nawrocki. - Plan jest taki, że dzięki kilku biznesowym pomysłom, do końca tego roku, powinniśmy wyjść na zero. Wtedy problem kapitału ujemnego zniknie.
Nowy właściciel Stali przekonuje nas, że temat żużlowej spółki traktuje bardzo poważnie. Chce zrobić na tym biznes. Na razie jednak porusza się ostrożnie, bo co rusz wypadają jakieś trupy z szafy. Kiedy ostatnio pojawił się na kontroli w rzeszowskim szpitalu, to oczywiście wpadł też do klubu. Odwiedzili go przedstawiciele firmy ochroniarskiej oraz ubezpieczeniowej, którym jego poprzednik nie zapłacił pieniędzy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Michelle Lewin jest uzależniona. Od siłowni
Żużlową centralę z pewnością uspokoją wypowiedzi Nawrockiego. Niemniej zespół licencyjny chętnie obejrzałby dokument, w którym szef firmy Betad Leasing potwierdził odsprzedanie długu nowemu właścicielowi Stali. Inna sprawa, że rzeszowianie pewnie nie unikną jazdy na licencji nadzorowanej. Będzie się to wiązało z większym wydatkiem, bo spółka będzie musiała zapłacić 10 tysięcy za przeprowadzenie dwóch audytów. Te są wymagane przy nadzorowanej.