Dramat Golloba przysłonił wszystko. Hampel powstał jak feniks z popiołów (tak minął mi rok)

Dramatyczna kontuzja Tomasza Golloba, zwycięstwo Bartosza Zmarzlika w Malilli i remis GKM-u Grudziądz w Częstochowie to żużlowe wydarzenia, które najbardziej zapadły w mojej pamięci z 2017 roku.

Moje serce zabiło mocniej, kiedy dowiedziałem się o dramatycznym w skutkach wypadku na crossie w Chełmnie Tomasza Golloba. 23 kwietnia w okolicach godziny 11 informacja o koszmarze naszego mistrza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Od rana w mojej głowie krążyły myśli wokół inauguracyjnego meczu MRGARDEN GKM-u Grudziądz z Cash Broker Stalą Gorzów aż tu nagle... jaki cross? Jakie zawody w Chełmnie? Jaki wypadek? O co tutaj chodzi? Przecież to jakieś totalne nieporozumienie. Niestety, z minuty na minutę sytuacja rysowała się w najciemniejszych barwach. Kiedy fatalną informację potwierdził członek Rady Nadzorczej GKM-u, Zbigniew Fiałkowski, zacząłem zadawać sobie sprawę z powagi sytuacji.

W parkingu na stadionie przy ulicy Hallera przed meczem dało się wyczuć grobową atmosferę. Ostatecznie, inauguracyjne spotkanie nie doszło do skutku ze względu na jakże symboliczne opady deszczu. "Niebo zapłakało nad Gollobem" słyszałem z każdego zakamarka obiektu grudziądzkiego klubu.

Tomasz Gollob może już nigdy nie chodzić o własnych siłach. Na skutek uszkodzenia rdzenia kręgowego stracił czucie w dolnych kończynach. Ciężko się o tym pisze. Szczególnie wtedy, kiedy wspominam, ile razy ten facet wychodził z ciężkich opresji. Zawsze wydawało mi się, że Gollob jest niezniszczalny. Wrocław 1999 - fatalnie wyglądający wypadek podczas finału Złotego Kasku, który pogrzebał jego szansę na tytuł mistrza świata. Tarnów 2007 - wypadek awionetki pilotowanej przez ojca Tomasza, Władysława Golloba. Sztokholm 2013 - dramatyczny w skutkach upadek, który sprawił, że nasz czempion miał olbrzymie problemy z kręgosłupem i doznał wstrząśnienia mózgu. W 2010 roku los oddał Gollobowi to, co zabrał mu 11 lat wcześniej. Głęboko wierzę, że i w tym najcięższym z możliwych przypadków będzie dokładnie tak samo.

Mój bohater sezonu. Jest nim Jarosław Hampel. Po ciężkiej i długotrwałej kontuzji wielu ekspertów uważało, że już nie wróci do formy. Dzięki ogromnej determinacji i poświęceniu były wicemistrz świata udowodnił, że nadal stać go na wielkie ściganie. Miniony sezon pokazał, że wraca stary dobry Hampel, który zachwycał nas swoją jazdą przez ostatnia lata przede wszystkim na arenie światowej, ale i też na krajowym podwórku. Mam nadzieję, że Jarek będzie w dalszym ciągu konsekwentnie realizował swój plan i wróci do cyklu Grand Prix po swoje upragnione złoto.

Akcja roku. Ciężko wybrać jedną, bo byliśmy w tym roku świadkami wielu kapitalnych wyścigów, ale mi szczególnie zapadł w pamięci finałowy bieg Grand Prix Szwecji w Malilli. To miał być szwedzki wieczór. Antonio Lindbaeck i Fredrik Lindgren przez cały turniej byli zdecydowanie najszybsi. Pogodził ich jednak w decydującej gonitwie nasz Bartosz Zmarzlik. Po przegranym starcie szybko poradził sobie z Lindgrenem, a na ostatnim wirażu fantastycznym atakiem po zewnętrznej przemknął obok Lindbaecka. W 2011 roku w praktycznie identyczny sposób swój triumf w Malilli odniósł Jarosław Hampel, który na ostatnich metrach wydarł zwycięstwo faworytowi szwedzkich kibiców, Andreasowi Jonssonowi. I też startował wtedy w żółtym kasku.

Skandal roku. Mimo wszystko skłaniam się ku aferze korupcyjnej związanej z propozycją, jaką Kacper Gomólski otrzymał od jednego ze swoich sponsorów przed rewanżowym meczu barażowym z Get Well Toruń. Co roku zastanawiam się, co może mnie jeszcze negatywnie zaskoczyć. I kiedy myślałem, że na naszym krajowym podwórku obyło się w końcu bez większych skandali, pod koniec sezonu na jaw wyszła informacja o aferze korupcyjnej.

Cytat roku. "W Grudziądzu było twardo, jest twardo i będzie twardo". Powiedział reporterowi nc+ przed spotkaniem z Betardem Spartą Wrocław szkoleniowiec MRGARDEN GKM-u Grudziądz, Robert Kempiński. W 2016 roku żółto-niebiescy zgarnęli na własnej "betonowej" nawierzchni komplet zwycięstw, a stadion przy Hallera okrzyknięty został mianem twierdzy. W minionym sezonie już tak dobrze nie było, bo GKM przegrał u siebie trzy spotkania.

Liczba roku - 45. Grudziądzcy kibice czekali na ten dzień ponad dwa lata. GKM wreszcie nie przegrał spotkania wyjazdowego i zremisował w Częstochowie z miejscowym Włókniarzem Vitroszlif CrossFit 45:45. To historyczny wynik dla klubu, który po powrocie do Ekstraligi w 2015 roku nie był w stanie przywieźć z meczu wyjazdowego żadnego punktu wyjazdowego. Udało się to dopiero pod Jasną Górą. Korzystny wynik z Częstochowy sprawił, że zespół Roberta Kempińskiego wrócił na właściwe tory po fatalnym początku sezonu i stopniowo odbijał się od dna ligowej tabeli.

Z tego tekstu byłem szczególnie dumny: "Kiedyś wiązano z nim duże nadzieje. Czasu nie cofnie, ale dziś inaczej pokierowałby karierą". Wspaniale było spotkać się i porozmawiać o żużlu z jedną z legend GKM-u Grudziądz, Piotrem Markuszewskim. Fantastyczne wspomnienia i ogromna wiedza. Moim zdaniem, warto byłoby dać mu szansę pracy z młodzieżą.

[color=#000000]ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Nikt nie będzie musiał mi robić zdjęć z ukrycia

[/color]

Źródło artykułu: