Umiejętności negocjacyjnych od Piotr Pawlicki mogą uczyć się praktycznie wszyscy zawodnicy PGE Ekstraligi. Choć żużlowiec z roku na rok ma coraz słabsze średnie, to wciąż jest w stanie otrzymywać kontrakt na poziomie liderów drużyn PGE Ekstraligi.
W tym roku może mówić o naprawdę wielkim sukcesie, bo mimo tego, że w ostatnim sezonie zdobywał średnio zaledwie 1,675 pkt/bieg, a w klasyfikacji indywidualnej zajął 28. miejsce, to na rynku transferowym swojej pozycji nie stracił, a może nawet zyskał. Gdy Stelmet Falubaz Zielona Góra podjął decyzję, że nie przedłuży z nim kontraktu, on błyskawicznie wykorzystał problemy Krono-Plast Włókniarz Częstochowa i być może zakończył z najwyższym kontraktem w karierze.
ZOBACZ WIDEO: Michelsen spędził dwa lata we Włókniarzu. Odpowiada wyraźnie, czy żałuje tej decyzji
W środowisku mówi się dość otwarcie, że zawodnik ma zarabiać w tym roku 1,1 mln złotych za podpis na kontrakcie i 10 tysięcy złotych za punkt. To znaczy, że zarabia więcej niż choćby gwiazdy KS Toruń z Emilem Sajfutdinowem i Robertem Lambertem na czele. Zresztą dalsze wyliczenia nie mają sensu, bo zawodników, którzy w PGE Ekstralidze mają lepsze warunki od Pawlickiego jest zaledwie kilku m.in. Bartosz Zmarzlik, Anders Thomsen, Artiom Łaguta, Leon Madsen, Martin Vaculik, czy Max Fricke. We Włókniarzu lepiej od niego zarabia z kolei Jason Doyle.
Paradoksalnie większe pieniądze w PGE Ekstralidze są gotowe zapłacić takim zawodnikom słabsze kluby niż czołówka ligi. Betard Sparta Wrocław, Orlen Oil Motor Lublin, czy Klub Sportowy Toruń od lat korzystają ze swojej uprzywilejowanej pozycji. Ze względu na dobrą renomę i gwarancję walki o najwyższe cele, zawodnicy sami zabiegają o jazdę w tych drużynach, a gdy już w niej są, to nie myślą o zmianie pracodawcy. Z tego powodu są gotowi przystać na odrobinę mniejsze pieniądze, ale mieć zapewnioną stabilizację i walkę o najwyższe cele.
W przypadku Włókniarza też da się usprawiedliwić ten wydatek. Klub sam zrezygnował z Mikkela Michelsena, a dosłownie kilka dni później otrzymał informacje, że nowy klub znalazł sobie Leon Madsen. Częstochowianie stracili więc trzon drużyny i musieli działać szybko, by opanować sytuację. To nie były warunki na dłuższe negocjacje, bo jeśli zdecydowaliby się na zbijanie ceny, to Pawlicki mógłby się zrazić i ostatecznie trafić do beniaminka. To z kolei mógłby być cios, który oznaczałby dla Włókniarza ogromne szanse na spadek.