Łukasz Sówka po zakończeniu wieku juniora nie bardzo mógł się odnaleźć w seniorskim żużlu. Odżył dopiero w sezonie 2017, kiedy jeździł naprawdę solidnie w barwach TŻ Ostrovia. Szczególnie dobre występy notował na własnym torze, w niektórych meczach przechylając szalę zwycięstwa na stronę swojej drużyny. - Dobrze, że kończę właśnie po takim w miarę udanym sezonie. Na pewno nadal będę odwiedzał stadion podczas meczów ligowych, ale już jako kibic, a nie jako zawodnik - wyjaśnia Sówka.
Były już żużlowiec rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Pracuje od miesiąca u swojego wieloletniego sponsora, firmie Auto-Partner Jan i Andrzej Garcarek w Ociążu. - Mam świetną pracę. Żyję sobie teraz spokojnie. Czego chcieć więcej? - pyta były żużlowiec. - Od środowiska żużlowego się odcinam. Nie widzę dla siebie innej roli w żużlu niż ta, którą pełniłem. Decyzja o końcu kariery była bardzo trudna, ale jedyna rozsądna, którą mogłem podjąć. Skończyłem cały i zdrowy. Śpię teraz spokojnie - dodał Sówka.
Wychowanek Klubu Motorowego Ostrów zabłysnął jako 15-latek, gdy stanął na najniższym stopniu podium finału Brązowego Kasku we Wrocławiu w 2009 roku. - To był chyba najpiękniejszy moment mojej kariery sportowej. Wspaniałe uczucie, jedno z najwspanialszych w życiu. Przeszedłem do historii jako najmłodszy medalista Brązowego Kasku. Mam nadzieję, że ten rekord jeszcze długo przetrwa. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że później moja kariera nie potoczyła się tak jak oczekiwano. Popełniłem dużo błędów, ale czasu nie cofnę. Owszem, jeździłem w klubach ekstraligowych. Byłem w reprezentacji Polski juniorów, ale tak naprawdę w głowie tkwią mi właśnie te błędy, a nie sukcesy, bo to wszystko mogło inaczej się potoczyć - zakończył nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Nikt nie będzie musiał mi robić zdjęć z ukrycia