Gabriel Waliszko. Z drugiej strony ekranu: Tomek i jego dalsze miejsce (felieton)

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Tomasz Gollob
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Tomasz Gollob

Publiczne wystąpienie Tomasza Golloba po półrocznej rehabilitacji to najlepsza rzecz jaka spotkała polski żużel w ostatnich tygodniach. Bo ile można żyć zwariowanymi transferami i zapewnieniami, że ktoś komuś nie chciał zagrać na nosie.

W tym artykule dowiesz się o:

Z drugiej strony ekranu to felieton Gabriela Waliszki, dziennikarza nc+.

***

Jeszcze w trakcie transferowej ofensywy na początku tego miesiąca prognozowałem, że będziemy mieć historyczny listopad. Znając wybory kilku zawodników i przymiarki niektórych trenerów było prawie pewne postawienie tego okresu na najwyższym miejscu w hierarchii żużlowych przetasowań 21 wieku. Pomijając już osławiony - za naszą dziennikarską sprawką -rozmach prezesa Nawrockiego i wybór mistrza Hancocka, innych zaskakujących ruchów też nie było mało. Bo kto spodziewał się, że najbardziej wierny jednemu klubowi Adrian Miedziński wybierze inne święte miasto albo że Sebastian Ułamek wyląduje w rozśpiewanym dotąd Opolu. A jednak stało się. Podobnie jak powrót trenera Kędziory do swojego Gdańska czy też narodowego selekcjonera Cieślaka do Częstochowy. Wokół obu szkoleniowców wróble ćwierkały, ale pewności do samego końca brakowało.

Zostawiam te wszystkie utarczki częstochowsko - gdańskie czy zielonogórsko - toruńsko albo jeszcze jakieś inne relacje krośnieńsko - rawickie, bo ileż można żywić się tymi kwaśnymi czy też niesmacznymi klimatami. Zwróćmy uwagę choć na chwilę na coś co w tych różnych negatywnych emocjach jest wielką rzeczą i wartością dodaną. Na to, co stało się po długim oczekiwaniu i co wreszcie zaspokoiło nasze kibicowskie, zawodnicze, dziennikarskie, środowiskowe czy ogólnosportowe pytania lub wyobrażenia. Bo nie oszukujmy się - każdy kochający sport w tym kraju i każdy choć trochę zorientowany w tegorocznym kalendarzu czekał na informacje z pierwszej ręki od samego Mistrza. Bezpośrednio od Tomka.

Na spotkanie z najlepszym żużlowcem w polskiej historii czekaliśmy ponad pół roku. Od 23 kwietnia minęło długich siedem miesięcy, przez które mistrz pracował nad swoją kondycją. Pojawił się publicznie wtedy, gdy jak zapewnili lekarze, chciał tego on sam i był do takiego ruchu w pełni przekonany. Widok zmienionego Tomka nie szokował między innymi dlatego, że mieliśmy ten dłuższy czas dany właśnie przez niego i bydgoskich lekarzy na oswojenie się z nową sytuacją. Czas, który leczy nawet najgłębsze rany i dany nam wszystkim bardzo roztropnie.

ZOBACZ WIDEO: Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"

- Od teraz moja obecność wśród was to nie będzie rzecz ukrywana czy dziwna. Będę chciał pracować nad sobą żeby być maksymalnie zdrowym - mówił Tomek bardzo poważnie aż do momentu kiedy usłyszał pytania o możliwą obecność na zawodach żużlowych. - Nie wykluczam, że pojawię gdzieś w przyszłym roku z pomocą mądrych ludzi - odpowiadał z lekkim uśmiechem.

Lekarze jasno przypominali historię mistrza z ostatnich miesięcy, a po oficjalnej części bezpośrednio przyznawali. - Świetnie, że Tomek zdecydował się na kontakt z ludźmi, bo to jest warunek żeby osiągnąć kolejne etapy. Żeby wśród ludzi znaleźć swe miejsce do życia - podkreślał w wypowiedziach dla nc+ profesor Marek Harat. Profesor, który zna ciało mistrza jak nikt inny i który z doktorem Cezarym Rybackim najlepiej potrafi zdiagnozować co i jak liczy się w tym nowym wyścigu Tomka najbardziej. Czyli? Na przykład spotkania z ludźmi, którzy doznali urazów podobnych, a znakomicie odnaleźli się w zmienionej rzeczywistości. Jak pływak Mirosław Piesak, multimedalista igrzysk paraolimpijskich czy Rafał Wilk, specjalizujący się w handbike’ach.

Wiem, że oni już pokazują żużlowemu mistrzowi nowe możliwości na tej trudnej drodze sportowego życia i mogą to robić na każde życzenie naszego mistrza. I dlatego też wierzę, że Tomek w sporcie jeszcze zaistnieje. Może nie tylko jako wytrwany ekspert. Może też jako ktoś kto jeszcze sobie tego nie wyobraża, ale nas wszystkich kolejny raz zaskoczy. Trzymam, Tomek, kciuki.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Źródło artykułu: