W tegorocznym cyklu SEC Rosjanin pokazał się kibicom z bardzo dobrej strony. Jedynie pierwsza runda nie poszła po myśli Artioma Łaguty, który zakończył zawody w Toruniu po turnieju zasadniczym. Niemniej jednak, przed finałowymi rundami IME, młodszy z braci Łagutów mówił, że interesuje go tylko pierwsza trójka w klasyfikacji końcowej cyklu - swój cel spełnił.
- Ten rok był dla mnie ciężki. Straciłem parę punktów już podczas pierwszej rundy w Toruniu. Dużo lepiej było w Güstrow, gdzie wygrałem, jednak w Hallstavik, na bardzo trudnym torze ponownie zgubiłem punkty - powiedział Łaguta.
Przed ostatnią rundą cyklu mało kto wierzył, że Rosjanin może powalczyć o mistrzostwo Europy. Wielu kibiców oraz ekspertów nastawiało się przede wszystkim na walkę Vaclava Milika i Andrzeja Lebiediewa. Dobry początek zawodów sprawił, że do czesko-łotewskiego pojedynku włączył się właśnie Łaguta.
- Przed zawodami myślałem, że będę walczył jedynie o trzecie miejsce, jednak w trakcie zawodów poczułem, że stać mnie na walkę o złoto. Wszystko zmieniło się jednak w momencie, gdy Andrzej miał dobrą końcówkę zawodów. Wtedy nie było mowy żebym go pokonał - dodał Łaguta.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa
Po dwóch seriach startów, 26-latek był najskuteczniejszym zawodnikiem finałowej rundy. Jednak zmieniająca się nawierzchnia, która wymusiła korekty w sprzęcie, spowodowała spadek formy Rosjanina.
- Tor był bardzo dobry, jednak zmieniająca się nawierzchnia spowodowała, że musiałem za każdym razem robić korekty w moim sprzęcie. Chciałem to wygrać, jednak nie wiem, co musiałoby się stać, żeby Lebiediew mógł przegrać tę rywalizację. Zbliżyłem się w trakcie zawodów do Andrzeja na 3-4 punkty i czułem, że złoto jest na wyciągnięcie ręki, jednak później Łotysz znalazł dobrze przełożenie i zdobył tytuł - zakończył Łaguta.