Daniel Kaczmarek znalazł przyczynę niezbyt dobrej postawy drużyny Get Well Toruń w pierwszym meczu barażowym (47:43 ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk). - Znowu mieliśmy na Motoarenie inaczej przygotowany tor - mówi Kaczmarek. - Zresztą on co mecz był inny. Chcieliśmy już u siebie zbudować dużą przewagę, by na rewanż jechać w spokoju, ale nie wyszło. Zawaliliśmy, ale na szczęście udało się obronić przewagę w Gdańsku, z czego bardzo się cieszymy. Nawierzchnia pasowała nam chyba nawet bardziej niż ta domowa - zauważył Kaczmarek.
Młodzieżowiec ekipy Get Well zauważa jednak plusy niskiego zwycięstwa na własnym torze. Pomogło to skoncentrować się w rewanżu. - Może w sumie to lepiej, że u siebie nie wygraliśmy tak wysoko? Byliśmy bardziej skupieni dzięki temu. W innym przypadku mogłoby się wkraść niepotrzebne rozkojarzenie. U nas cieszyli się gdańszczanie, za to tydzień później to my cieszyliśmy się u nich - powiedział z przekąsem.
Języczkiem u wagi niedzielnego spotkania mogła być rywalizacja juniorów. Trzeba jednak przyznać, że to przyjezdni prezentowali się lepiej. - Może Dominik Kossakowski, junior Wybrzeża, miał jakieś kłopoty? Nie wiem. Niemniej na torze nie ma przyjaciół i każdy chce wygrywać. Plan był taki, żeby w młodzieżowym przywieźć 5:1 i to się udało - wyjaśnia Kaczmarek.
Dla Kaczmarka występ w barażu z Wybrzeżem był próbą nerwów. Dotychczas zawodnik nie miał okazji do jazdy w spotkaniu ligowym o tak wielkim ciężarze gatunkowym. - W zawodach indywidualnych zdarzało się, że decydowały ostatnie biegi i było sporo nerwów. Jeżdżąc w Krakowie, też miałem okazję startować pod presją w finałach. Ten mecz barażowy w Gdańsku miał swoje ciśnienie, zresztą tak jak każdy. Niemniej jednak mogę go zaliczyć do tych najbardziej stresujących - zakończył były mistrz Polski juniorów.
ZOBACZ WIDEO Żużlowcy skrępowani na czerwonym dywanie
[color=#000000]
[/color]