Kilkanaście tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie w Lesznie domagało się wykluczenia Vaclava Milika z powtórki ostatniej gonitwy (wcześniej na tor upadł Tai Woffinden). Czech w drugiej odsłonie starł się tuż po starcie z Piotrem Pawlickim, który po kontakcie upadł na tor. Zawodnik Betard Sparty Wrocław poszerzył tor jazdy rywalowi, który nie miał wyjścia i musiał ewakuować się z siodełka.
Wcześniej, w biegu czwartym, po upadku w pierwszym wirażu trójki zawodników: Grzegorz Zengoty, Pawlickiego i Szymona Woźniaka, sędzia podjął decyzję o wykluczeniu jeźdźca Sparty. Przy drugim zdarzeniu, także mającym miejsce na pierwszym wirażu, leszczyńska publiczność domagała się tym samym konsekwentnej decyzji i ponownego ukarania zawodnika gości.
Sędzia Ryszard Bryła po trwającej kilka minut analizie powtórek nie zdecydował się ostatecznie karać Milika. Ten w powtórce wygrał, ratując biegowy remis i Sparta przegrała to spotkanie 41:49. Leszek Demski przyznał w magazynie PGE Ekstraligi, że arbiter z Zielonej Góry popełnił w tej sytuacji nie błąd, a "wielbłąd".
Tuż po zjechaniu zawodników do parku maszyn doszło do przepychanek. Pawlicki miał pretensje do Milika, dodatkowo z trybun poleciały butelki. Leszczynianie kwestionowali werdykt Bryły i mieli duże uwagi do czeskiego żużlowca o zbyt ostrą jazdę. Interweniować musiała ochrona. Na szczęście, sytuacja uspokoiła się po chwili.
Rewanż we Wrocławiu w niedzielę 24 września o 19:00.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego