Joe Screen od początku swojej przygody z czarnym sportem musiał radzić sobie z przypiętą łatką "talentu". Jednak medialne zapowiedzi względem swojej osoby potwierdzał na torze, jak chociażby w lipcu 1990 roku na torze w Wimbledonie. Niespełna 18-letni wówczas Screen został najlepszym juniorem w Wielkiej Brytanii, kiedy to w biegu dodatkowym pokonał Marka Lorama. Człowieka, który dziesięć lat później został mistrzem świata na żużlu. Jednak kariera jego rodaka, z którym wówczas przegrał nie potoczyła się już tak, jakby on tego oczekiwał.
Mistrzostwo w młodzieżowej rywalizacji było jednak czymś, co mocno wpłynęło na karierę Screena. - To było coś wyjątkowego, bo nigdy wcześniej nie byłem na Wimbledonie. Nikt nie spodziewał się, że wygram, a dodatkowo pobiłem rekord toru. Potem pokonałem Marka Lorama w biegu dodatkowym i zdobyłem tytuł - wspomina Screen w rozmowie ze "Speedway Star".
- Tego wieczoru w Wimbledonie zaczęła się też moja współpraca z Bruce'em Cribbem, który zajmował się moimi silnikami i pojechał tam jako mój mechanik. Wszystko poszło świetnie. Nie świętowaliśmy po zawodach - nie byłem wtedy typem imprezowicza. Po prostu wróciliśmy prosto do domu - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Goliński, Vaculik, Cegielski i Kędzierski
To był moment, w którym kariera Screena przyspieszyła. Wkrótce wywalczył kolejne sukcesy, a w 1993 roku został młodzieżowym mistrzem świata. Także i tu musiał stoczyć dodatkowy bój, ale tym razem w Pardubicach pokonał Mikaela Karlssona. Zwieńczył tym samym swoją juniorską karierę w najlepszy możliwy sposób.
- W 1991 roku w Pfaffenhofen, gdy Leigh Adams zdobył tytuł, czułem, że mogłem wygrać. Popełniłem błąd w pierwszym biegu, a potem Mark Loram pokonał mnie o pół koła. Mimo to ustanowiłem rekord toru i wygrałem z Leigh. Byłem wtedy rozczarowany, ale to dało mi dodatkową motywację na finał w 1993 roku.
Przejście w wiek seniora nie odbiło się mocno na Screenie, który utrzymywał się w krajowej czołówce. Konsekwentnie dążył do złotego medalu, ale trzy lata z rzędu musiał uznać wyższość Andy'ego Smitha (1993-1995). W 1996 roku dopiął swego i odebrał upragnione złoto.
- Byłem już zmęczony byciem wiecznym wicemistrzem - przyznaje. - W 1996 roku zmieniono format zawodów i o mistrzostwie decydował finał. Można było wygrać wszystkie biegi w turnieju, ale jeśli powinęła się noga w finale, tytuł przepadał. Presja była ogromna.
Screen do dziś jest bohaterem jednej z najładniejszych akcji żużlowych w historii. Nagranie z jego wjazdu między Billy'ego Hamilla oraz Piotra Śwista w meczu ligowym w Częstochowie cieszy się ogromną popularnością i jest często przypominane.
- Billy mógł mi to trochę bardziej utrudnić. Świst to był szybki i bezkompromisowy zawodnik. Gdyby Hamill odjechał do przodu, a Świst zablokował mnie, nie byłoby mowy o wyprzedzeniu. Ale tak się nie stało i miałem trochę szczęści - wspomina Screen.