Robert Dowhan: Co z Falubazem? Dobrze, dziękuję. Gorzej ze Stalą. Irma przeszła nad Gorzowem (rozmowa)

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Półfinałowy mecz Falubaz - Unia
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Półfinałowy mecz Falubaz - Unia

- Nie płaczę z powodu porażki Falubazu w półfinale. Życie jest krótkie, trzeba się cieszyć. Moje serce mocniej biło, kiedy Mateusz Tonder wiózł za plecami jednego z najlepszych juniorów na świecie - mówi Robert Dowhan, wieloletni prezes Falubazu.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Falubaz wygrał rundę zasadniczą, a jeśli dodamy, że przed sezonem mówiono o złocie, to rozumiem, że po porażce w półfinale z Fogo Unią Leszno jest pan załamany.

Robert Dowhan, senator RP, były prezes Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra: Nie jestem. Już po pierwszym meczu w Lesznie wiedziałem, że tylko cud może nam dać finał. Dziesięć punktów do odrobienia, to było dużo. Zwłaszcza że Unia ma kim wypełnić luki. Ma świetnych juniorów.

To nie powie pan, że Jason Doyle jechał do tyłu.

Bez przesady. Znam chłopaka. Tyle razy robił dwucyfrówki, że nie miałbym sumienia cokolwiek mu wyrzucać. Zresztą to nie w moim stylu. Niedawno składałem mu życzenia z okazji ślubu, a teraz miałbym go obsmarować? To samo jest z innymi. Taki Piotr Protasiewicz gorzej wypadł w Lesznie. I co z tego? Przecież wiem, ile on serca i czasu wkłada w ten sport. Wiem, jak bardzo mu zależy. Zostawmy ostre opinie krytykom i dziennikarzom, a sami zachowajmy trochę normalności.

Nie ma winnych?

Pewnie, że moglibyśmy teraz powiedzieć, że Doyle nie pojechał na swoim poziomie, że w pierwszym meczu nie było juniorów, ale jaki to miałoby sens. Nie będę przecież chodził naburmuszony i nie podawał tym ludziom ręki. Życie jest krótkie, trzeba się cieszyć z tego, co jest. Mogę powiedzieć, że moje serce zabiło mocniej, kiedy Mateusz Tonder wiózł za plecami jednego z najlepszych juniorów na świecie.

ZOBACZ WIDEO Niewidomi bohaterowie sportu

Żeby było więcej takich obrazków, to Falubaz musiałby zrobić szkółkę z prawdziwego zdarzenia. Może to powinien być jeden z wniosków po przegranym półfinale.

W środę spotkamy się w gronie udziałowców i pogadamy sobie przy kawce o tym, co byłoby dobre dla Falubazu. Tylko proszę nie myśleć, że to będzie jakieś polowanie na czarownice i przygotowanie do rewolucji. Spotykamy się cyklicznie i rozmawiamy o różnych rzeczach. Zresztą z zawodnikami dyskutowaliśmy tuż po półfinale. Nikt przed nikim nie uciekał, pogadaliśmy jak ludzie. Tak trzeba.

Teraz też będziecie mieli o czym rozmawiać. Może o jakiejś długofalowej strategii. Wygasa też kontrakt trenera Marka Cieślaka.

Zawsze jest coś do poprawienia, gdy idzie o funkcjonowanie klubu. Z drugiej strony proszę zauważyć, że Falubaz w ostatnich dziesięciu latach zdobył trzy tytuły. Od lat jesteśmy w czwórce. To naprawdę są świetne wyniki. Teraz też, czy to się komuś podoba, czy nie, potwierdziliśmy przynależność do krajowej czołówki. Co ma powiedzieć Get Well, gdzie wyłożono te same pieniądze, a klub wciąż nie wie, co z nim będzie. Przecież mogą nawet spaść z ligi, jak nie uda się uporządkować tematu Grigorija Łaguty. Nie róbmy dramatu, a o konkretne decyzje personalne proszę pytać prezesa Zdzisława Tymczyszyna.

O brąz Falubaz pojedzie ze Stalą.

Nie o takie derby nam chodziło, ale lepszego rywala w meczu o brąz nie mogliśmy sobie wymarzyć. Jest szansa na pełne trybuny i na to, że jednak uda się zminimalizować straty finansowe związane z brakiem awansu do finału. Swoją drogą, to jestem zaskoczony tym, co stało się w drugim półfinale. Po kilku biegach wyłączyłem telewizor, bo Stal miała mecz pod kontrolą, a w poniedziałek rano musiałem wcześniej wstać. Coś mnie jednak podkusiło, żeby sprawdzić, jak sprawy się mają. Patrzę, a tu Sparta w natarciu. Pomyślałem sobie, że huragan Irma pomylił Florydę z Gorzowem. Swoją drogą, mam na Florydzie znajomych i trzymam za nich kciuki, bo tam teraz łatwo nie jest.

Źródło artykułu: