Bartosz Zmarzlik nie szuka wymówek, ale przyzwyczajenia mu nie pomogły

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Wyścig Grand Prix
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Wyścig Grand Prix
zdjęcie autora artykułu

Zawodnik, który w Gorzowie startuje na co dzień musiał się sporo napracować, aby wywalczyć awans do półfinału, a później wjechać do finału. Ostatecznie Bartosz Zmarzlik zakończył GP Polski na czwartej pozycji, z dorobkiem 10 punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Od początku zawodów w Gorzowie Wielkopolskim bardzo dobrze jechali zawodnicy, którzy ruszali z zewnętrznych pól startowych. Dopiero później najlepsze ścieżki pojawiły się przy krawężniku. - To były trudne zawody. Wszystko szło na odwrót, ciężko było się połapać. Szczególnie, jak się jest u siebie i jedzie się ze swoimi przyzwyczajeniami - ocenił Bartosz Zmarzlik.

Żużlowcy startujący na "Jancarzu" narzekali także na przygotowanie nawierzchni. Włodarze cyklu Grand Prix zdecydowali się na bardzo rzadkie polewanie toru w czasie turnieju. - Na pewno było trudniej niż zwykle. Ale to jest żużel i nie możemy się tak tłumaczyć. Do każdych warunków trzeba się dopasować - dodał zawodnik Cash Broker Stali Gorzów.

Trzeci żużlowiec poprzedniego cyklu bardzo ciężko musiał pracować na awans do półfinału i udało się to dopiero w ostatniej serii startów. Później, w półfinale, poszło Polakowi już nieco łatwiej. - W półfinale czułem się najlepiej. To był mój najlepszy wyścig. Czułem szybkość i dobrze mi się jechało. Przyjechałem drugi, ale byłem w kontakcie z Jasonem Doylem - stwierdził 22-latek.

Ostatecznie Bartosz Zmarzlik zakończył zawody z dorobkiem 10 punktów i jest obecnie na szóstej pozycji w klasyfikacji przejściowej całego cyklu. - To nie było to, czego sam od siebie oczekuję. Ale jest "dyszka" i jedziemy dalej - podsumował.

ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: