MRGARDEN GKM Grudziądz mógł w niedzielę pogrążyć Get Well Toruń i sensacyjnie wygrać w derbach Kujaw i Pomorza. Ostatecznie niespodzianki nie było i mające nóż na gardle Anioły pokonały swoich rywali. W ekipie GKM-u punktowała głównie trójka liderów, choć i im zdarzały się wpadki.
Najwięcej punktów potracił Artiom Łaguta, który biegi genialne przeplatał z mocno przeciętnymi. - Przyjechaliśmy tu po zwycięstwo, ale niestety trochę zabrakło. Głównie moich punktów. Gdybym pojechał na swoim normalnym poziomie, moglibyśmy się teraz cieszyć z triumfu - mówił po meczu Rosjanin.
27-latek miał być asem w talii Roberta Kempińskiego i rzutem na taśmę zapewnić GKM-owi choć remis. Przed rozpoczęciem 14 biegu zgasł mu jednak motocykl i choć udało mu się odpalić maszynę, w trakcie wyścigu zanotował defekt. Szybką reakcją wykazał się mechanik Łaguty, który błyskawicznie zjawił się pod taśmą z nowym sprzętem. Zawodnik nie zdecydował się jednak na zmianę maszyny. - Wiem, że miałem jeszcze 40 sekund, ale tak naprawdę nie wiedziałem, czemu motocykl zgasł. Potem zaczął słabnąć, zaliczyłem defekt i na ostatni bieg musiałem przesiąść się na inną maszynę. Na pewno będziemy dochodzić do tego, co się stało - zapowiedział Łaguta.
Okazuje się, że Rosjanin nie mógł w niedzielę korzystać ze swojego najmocniejszego arsenału. Silnik, który dzień wcześniej w Togliatti zapewnił mu awans do przyszłorocznego cyklu Grand Prix, utknął na lotnisku w Moskwie. - Nie jechałem na swoim najlepszym silniku, z którego korzystałem w Grand Prix Challenge. Utknął gdzieś na lotnisku w Moskwie i dostałem zapewnienie, że przyleci dopiero za kilka dni. Wysłaliśmy z Togliatti dwa silniki i niestety dojechał tylko jeden. Tego lepszego niestety w kartonie nie znaleźliśmy - zdradził żużlowiec.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu
Jeżeli Grudziądz, to dlaczego najlepszy sprzęt nie dociera na ważny dla polskiej drużyny mecz?
Żużlowcy doją nasze klub Czytaj całość